We wtorek do walki na Dolny Śląsku stanęły drużyny z dwóch różnych światów. Vive Tauron Kielce zajmuje pierwsze miejsce w klasyfikacji i walczy o wygranie Ligi Mistrzów. MKS Zagłębie Lubin plasuje się na pozycji dwunastej, a na europejskiej arenie nie występowało już od bardzo dawna. Mimo braku miedziowych sukcesów, mistrz Polski szybko przekonał się, że tego rywala nie może lekceważyć.
Zespół Tałanta Dujszebajewa przyjechał do Lubina bez kilku czołowych graczy kosztem młodych zawodników. W meczu dwudziestej kolejki zabrakło Mateusza Jachlewskiego, Karola Bieleckiego, Julena Aguinagalde, Piotra Chrapkowskiego i Darko Djukicia. W składzie znalazło się za to miejsce dla Bartłomieja Bisa, Szymona Skowrona, Branko Vujovicia i Michała Grabowskiego.
Wtorkowe starcie rozpoczęło się od zaciętej wymiany ciosów, ale od 7. minuty rywalizacji niespodziewanie zaczęło dominować na parkiecie Zagłębie. Ekipa gospodarzy wykorzystywała interwencje dobrze dysponowanego Patryka Małeckiego i przystąpiła do budowania dystansu. Po niecałym kwadransie zawodów team Pawła Nocha prowadził już z faworyzowanym Vive różnicą aż pięciu bramek.
Był to dla mistrzów zimny prysznic. Po ochłonięciu kielecka ekipa przystąpiła do mozolnego odrabiania strat, które stopniały do zera w 20. minucie spotkania. Zespół Miedziowych zaczął wówczas popełniać techniczne błędy, co wykorzystała drużyna gości i zeszła na przerwę zaliczką trzech trafień.
Po zmianie stron Vive Tauron Kielce nie pozwalało przeciwnikom na zmniejszenie dystansu. Ciężar na swoje barki brał Dean Bombac, który nie tylko dobrze rozdzielał piłki, ale także sam wpisywał się na listę strzelców. Tempa nie zwalniał najskuteczniejszy tego dnia Manuel Strlek, a niezły występ między słupkami zaliczył Sławomir Szmal. Doświadczony bramkarz nie dotrwał jednak do końca meczu. W 53. minucie ujrzał czerwoną kartkę.
Zagłębie nie zamierzało odpuszczać i zafundowało mistrzom Polski bardzo nerwową końcówkę. Ze świetnej strony pokazał się wówczas Krystian Bondzior, który w krótkim odstępie czasu zdobył cztery bramki. W tym tę kontaktową na minutę przed ostatnim gwizdkiem pary arbitrów Rajkowski - Tarczykowski. W Lubinie pachniało dogrywką. Fatalną serię Vive przerwał Michał Jurecki, na co z rzutu karnego odpowiedział Jan Czuwara. Ostatni ruch należał do Zagłębia, które ze swojej połowy wykonywało rzut wolny. Bez powodzenia, ale też bez wstydu. Mimo porażki zespół Pawła Nocha mógł zejść z boiska z podniesioną głową. Nagrodę MVP odebrał po zakończeniu spotkania Arkadiusz Moryto, który później złożył ją na rękach Krystiana Bondziora.
MKS Zagłębie Lubin - Vive Tauron Kielce 28:29 (12:15)
MKS Zagłębie Lubin: Małecki, Skrzyniarz - Stankiewicz 2, Bondzior 4, Przysiek 1, Kużdeba, Szymyślik 5, Gudz, Mrozowicz, Pawlaczyk 1, Czuwara 3 Moryto 6, Pietruszko 2, Dzono 2.
Kary: 12 min. (Pawlaczyk, Bartczak, Dzono - po 4 min.)
Vive Tauron Kielce: Szmal, Ivić - Jurecki 4, Zorman, Lijewski 2, Strlek 7, Walczak 2, Kus 1, Vujović 2, Bis 1, Paczkowski 5, Grabowski, Bombac 5, Skowron.
Kary: 12 min. (Walczak - 4 min., Bis, Kus, Paczkowski, Bombac - po 2 min.)
Czerwona kartka: Sławomir Szmal (w 53. minucie meczu)
ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: kibice Legii bardzo mnie zaskoczyli. Byłam w szoku