Aktualni mistrzowie Polski byli murowanymi faworytami do zwycięstwa w meczu z Energa MKS Kalisz. Mimo to podopieczni Rafała Kuptela w pierwszej połowie postawili twarde warunki.
Zagrali solidnie i na przerwę schodzili z zaledwie dwiema bramkami straty. Później jednak gospodarze wyraźnie odskoczyli i ostatecznie zwyciężyli 32:19.
- Przede wszystkim gratulacje dla zespołu z Płocka oraz podziękowania dla mojego zespołu za ambicję i wolę walki w tym spotkaniu - powiedział Miłosz Bekisz, zawodnik Energa MKS Kalisz.
Bekisz zgodził się z ocenami trenerów obu ekip, że obie połowy zdecydowanie różniły się od siebie. - Gdy popełnialiśmy mniej błędów technicznych, ten wynik był na kontakcie - tłumaczył.
ZOBACZ WIDEO: Można wpaść w zachwyt. Jędrzejczyk pokazała zdjęcia z rajskich wakacji
Kluczowa okazała się druga połowa, w której Orlen Wisła Płock przejęła pełną inicjatywę. - Nasze błędy przyczyniły się do tego, że zespół z Płocka mógł wyprowadzać szybkie kontrataki. Plus bardzo dobra postawa bramkarza rywali i pełna kontrola - wyjaśnił Bekisz.
Mimo porażki Energa MKS Kalisz zajmuje 6. miejsce w tabeli ORLEN Superligi Mężczyzn. Szczypiorniści z Wielkopolski pokazali, że przynajmniej momentami są w stanie nawiązywać walkę z dużo silniejszymi ekipami.