Stal Mielec walczy z kontuzjami i...nierówną formą. "Musimy skończyć z sinusoidą"

WP SportoweFakty / ANNA DEMBIŃSKA
WP SportoweFakty / ANNA DEMBIŃSKA

W 21. kolejce PGNiG Superligi do Mielca przyjedzie trzecia z krajowych potęg, Azoty Puławy. Pomimo kilku kontuzji w zespole, Stal liczy, że w meczu z brązowymi medalistami ligi pokaże się z dobrej strony.

Wyjazd na Podkarpacie mają za sobą dwie największe polskie firmy, Vive Tauron Kielce i Orlen Wisła Płock. W 21. kolejce przyszła pora na KS Azoty Puławy, trzeci z klubów - pewniaków do medalu.

- Mocne strony rywali? Można po kolei wymieniać każdego zawodnika. Azoty mają po 2-3 równych graczy na pozycję - zauważa Marcin Basiak, skrzydłowy SPR Stali Mielec.

Stal natomiast przystąpi do meczu bez Wiktora Kawki, Grzegorza Barnasia i Michała Wypycha. Cała trójka poczeka jeszcze na powrót na parkiet - jedynie ostatni z nich ma szansę, by zagrać jeszcze w tym sezonie. Uraz stawu skokowego wyeliminował niedawno kluczowego zawodnika Stali, Michała Chodarę. Wykurował się za to bramkarz Tomasz Wiśniewski.

- My nie mamy takiej komfortowej sytuacji jak Azoty. Nasze kontuzje zaczynają być normą, nie możemy sobie z tym poradzić. Dopóki wystarczy sił, to walczymy, ale z czasem tracimy energię i trudno jest wygrać spotkanie - kontynuuje wychowanek mieleckiego klubu.

ZOBACZ WIDEO Niespodziewany remis mistrza Włoch. Zobacz skrót meczu Udinese - Juventus [ZDJĘCIA ELEVEN]

Jedną z bolączek Stali, oprócz problemów kadrowych, jest słaba dyspozycja po przerwie. W wielu spotkaniach mielczanie znakomicie wyglądali w pierwszej połowie, a po powrocie do gry nie mogli odnaleźć właściwego rytmu. - Pracujemy, by wyrównać formę. Musimy skończyć z sinusoidą. Zbyt wielu możliwości nie mamy, ale walczymy tym, co mamy - podkreśla jeden z trenerów zespołu, Tomasz Sondej.

Choć Azoty będą zdecydowanymi faworytami, to gospodarze chcą zostawić po sobie dobre wrażenie. - Z Azotami grało się nam w miarę dobrze. Nie wygrywaliśmy, ale podejmowaliśmy walkę. Myślę, że tym razem będzie podobnie - podkreśla Marcin Basiak.

Komentarze (0)