Jerzy Szafraniec: Taka przerwa jest bardzo potrzebna

Przez ostatnie sezonu to głównie Zagłębie i Wisła nadawały ton rozgrywkom w ekstraklasie męskiej. Obydwie drużyny aż trzykrotnie w ostatnich czterech latach, grały ze sobą o mistrzowski tytuł. Tym razem przyjdzie im zmierzyć się już w ćwierćfinale fazy play-off, gdzie przegrany może odłożyć marzenie o medalu na kolejny sezon.

Łukasz Lemanik
Łukasz Lemanik

Przed sezonem chyba nikt nie spodziewał się, że do fazy play-off Zagłębie przystępować będzie dopiero z siódmego miejsca. Należy i z tego się cieszyć, bo o prawo gry w play-offach lubinianie bili się do ostatniej kolejki rundy zasadniczej. Dlaczego tak się stało? Powodów jest kilka. - Najbardziej szkoda tych głupio straconych punktów w ostatnich meczach rundy zasadniczej - mówi Michał Świrkula.- Mam tu na myśli przede wszystkim spotkania na własnym parkiecie z Gorzowem i Kwidzynem. Powinniśmy w tych meczach zdobyć komplet punktów, skończyło się zaledwie na jednym - dodaje "Świrek".

Jednak lubinianie mięli pecha nie tylko tracąc punkty w końcówkach spotkań. - Niemal od początku sezonu musieliśmy grać w okrojonym składzie. Jeśli któryś z zawodników doszedł do siebie, kontuzje łapał kolejny - zauważa Paweł Adamczak i trudno się z nim nie zgodzić. Lista zawodników, którzy przez rundę zasadniczą zmagali się z kontuzjami jest długa. Michał Świrkula, Tomasz Morawski, Piotr Adamczak, Marceli Migała, Michał Nowak, Adrian Anuszewski...

Dwutygodniową przerwę po rundzie zasadniczej zespół przeznaczył więc nie tylko na przygotowania pod kątem meczów z "Nafciarzami", ale także, a może przede wszystkim leczenia urazów. - Taka przerwa jest bardzo potrzebna - mówi Jerzy Szafraniec. - Rzeczywiście ten czas wykorzystaliśmy na leczenie kontuzji i urazów zawodników i jeśli dobrze pójdzie w meczach z Wisłą ławkę będziemy mieli szerszą niż podczas spotkań w rundzie zasadniczej - dodaje trener Zagłębia.

W rundzie zasadniczej obywa spotkania pomiędzy drużynami zakończyły się wygranymi Wisły, jednak szczególnie ostatnia wyjazdowa potyczka może napawać optymizmem. Zagłębie przegrało 35:27, ale... - Przez większość spotkania dotrzymywaliśmy kroku Wiśle i długo byliśmy na prowadzeniu - relacjonuje Tomasz Morawski. Jeszcze do 45. minuty wynik był sprawą otwartą, jednak w końcówce gospodarze nam odskoczyli. Myślę, że spowodowane to było tym, że oni mięli szerszą ławkę rezerwowych.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×