Starcie z MMTS-em było dla kielczan ostatnim sprawdzianem przed wyjazdem na pierwszy pojedynek w Lidze Mistrzów z Montpellier HB, dlatego też sztab szkoleniowy po bardzo długiej przerwie zgłosił do starcia wszystkich zawodników. W szeregach mistrzów Polski zabrakło jedynie kontuzjowanego Mariusza Jurkiewicza.
Kwidzynianie sprawili gospodarzom nieco kłopotów. Goście grali bardzo ambitnie i zupełnie bez kompleksów - nie przestraszyli się utytułowanych rywali i już od początku meczu pokazywali, że mistrzom Polski zwycięstwo nie przyjdzie łatwo.
Jak przystało na pojedynek zespołu zajmującego pierwsze miejsce w grupie i wicelidera zestawienia, nie zabrakło sporych emocji i ogromnej walki. Zacięta była jednak tylko pierwsza połowa spotkania.
Początek był niezwykle wyrównany - szczypiornistom z Kwidzyna sił na dotrzymywanie kroku rywalom starczyło do 28. minuty. Decydującym momentem spotkania była właśnie końcówka pierwszej części meczu. Kielczanie wykonali trzy dobre akcje z rzędu, co trochę wytrąciło gości w równowagi. Na niespełna minutę przed zejściem do szatni podopieczni Tałant Dujszebajew wypracowali trzy trafienia przewagi, a szansy na zmniejszenie tego dystansu nie wykorzystał Mateusz Seroka. Szczypiornista MMTS-u już po syrenie nieskutecznie wykonał rzut karny.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o meczu z Czarnogórą: To nie MMA
Rozpędzać się jednak żółto-biało-niebiescy zaczęli dopiero po przerwie. Z minuty na minutę mistrzowie Polski powiększali swoje prowadzenie i chociaż goście grali bardzo ambitnie, to nie byli w stanie utrzymać tempa gospodarzy. Ci z kolei zupełnie się nie oszczędzali - po jednej z akcji kibice na dłużej wstrzymali oddech. Najskuteczniejszy zawodnik w szeregach kielczan - Manuel Strlek z poświęceniem pobiegł do kontrataku. Po ekwilibrystycznym ataku zakończonym bramką zawdnik wypadł jednak za bandy i przez chwilę się nie podnosił. Nic mu się jednak nie stało i bardzo szybko wrócił do gry. Tyle szczęścia nie miał Marek Szpera, który na ponad dziesięć minut przed końcem z pomocą kolegów opuścił parkiet. Końcówkę meczu obejrzał z okładem na nodze siedząc za ławką rezerwowych.
Tymczasem żółto-biało-niebiescy bez żadnych problemów powiększali swoją przewagę, która szybko urosła do dziesięciu trafień. Ostatecznie siódemka z Kielc zwyciężyła 35:24.
Vive Tauron Kielce - MMTS Kwidzyn 35:24 (17:14)
Vive: Szmal, Ivić - Paczkowski, Jurecki 2, Walczak 3, Reichmann 2, Chrapkowski, Kus 1, Aguinagalde 6, Bielecki 5, Jachlewski, Strlek 9, Lijewski 3, Zorman, Bombac 2, Djukić 1
MMTS: Szczecina, Kiepulski - Genda 3, Krieger 3, Peret, Szpera, Klinger 2, Szczepański 1, Rosiak 1, Nogowski 1, Guziewicz 1, Seroka 4, Ossowski 2, Potoczny 3, Janikowski 1
Co do meczu... Manu, czapki z głów. Niemal bezbłędny. Będzie Czytaj całość