Przewaga Vive Tauronu nad Sandra Spa Pogonią była widoczna. Może nie od samego początku, ale na pewno w końcówce pierwszej i drugiej połowy spotkania. Najjaśniejszą postacią zawodów ponownie został Bosy, który był nie do powstrzymania i zawody zakończył z dorobkiem siedmiu bramek.
- Brawa należą się moim kolegom. Mają do mnie zaufanie, podają piłkę, a mi nie pozostaje nic innego, jak tylko ją złapać i rzucić. A że wpada - to chwała Bogu - bardzo skromnie stwierdził obrotowy szczecinian.
Jego zdaniem Vive nie rozstrzygnęło środowego spotkania zbyt szybko. - Na początku mecz toczył się bramka za bramkę. Potem było dwoma, trzema, czterema. Przewaga oscylowała wokół pięciu goli, ale w drugiej połowie podjęliśmy parę pochopnych decyzji z rzutem i rywal przeprowadził kilka kontr. Skończyło się, jak się skończyło. Mecz do pewnej chwili mógł się podobać kibicom - zaznaczył Bosy.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Skwierawski: Nie róbmy z Bońka Janusza Korwin-Mikkego
Zapytany na koniec o faworyta w walce o Puchar Polski, odpowiedział: - Wydaje mi się, że na krajowym podwórku (kielczanie) nie mają sobie równych. Wisła wcześniej od nich zakończyła przygodę z Ligą Mistrzów. Obie drużyny są teraz delikatnie podrażnione, ale myślę, że bardziej złe jest jednak Vive. Sądzę, że wygra puchar.
Vive Tauron w półfinale zmierzy się w dwumeczu z KPR Gwardią Opole. Zwycięzca zagra z wygranym z pary Orlen Wisła Płock - MMTS Kwidzyn. Wielki finał zaplanowano na 20 maja.