Vive Tauron środowe spotkanie w Szczecinie rozpoczęło z wysokiego "C". Obrońcy trofeum narzucili Pogoni bardzo wysokie tempo gry. Było więc efektownie i efektywnie. - Przeczuwaliśmy, że Vive będzie naładowane po przegranej w Lidze Mistrzów. Śmiałem się, że przyjechali się na nas wyżyć - wyznaje rozgrywający Pogoni, Mateusz Zaremba.
Mimo dobrego startu Vive, pierwsza faza zawodów była bardzo wyrównana. Szczecinianie potrafili wyjść nawet na jednobramkowe prowadzenie. - Do tej 20 minuty walczyliśmy. Mecz był "na styku", ale po kwadransie Vive wprowadziło nowych ludzi. Byli świeżsi, a my oddychaliśmy już trochę rękawami. W drugiej połowie staraliśmy się ich dogonić, ale niestety nie dało rady - ocenia Zaremba.
Intensywne tempo spotkania wpłynęło nie tylko na wynik zawodów. Pod obydwoma bramkami po prostu co chwilę coś się działo. - Na początku było duże tempo. Biegaliśmy do ataku, wracaliśmy. Nie pozwalaliśmy za bardzo grać kontrą. Nie mamy jednak takiej ławki jak Vive i tego nie wytrzymaliśmy - zauważa Zaremba.
O tym jak bardzo "Portowcom" zależało na wyniku niech świadczy fakt, że ze stanu 12:19 doszli rywali na 17:20. W ostatnim kwadransie przewaga gości rosła już jednak dramatycznie szybko. - Zabrakło nam trochę sił. Ostatnio przegraliśmy na wyjeździe w Opolu. Trochę odczuwamy trudy tej ligi - podkreśla rozgrywający Pogoni.
Puchar Polski zatem za Pogonią, ale przed nią walka o Fazę Finałową PGNiG Superligi. - To jest dla nas najważniejsze. Mamy jeszcze mecz u siebie z Górnikiem. Można powiedzieć, że potem sezon zacznie się od nowa - kończy Zaremba.
ZOBACZ WIDEO: Młoda Polka zachwyciła 50 milionów internautów. "Kiedy latam, czuję się jak ptak"