Szczecińska Pogoń Baltica do drugiego spotkania w grupie mistrzowskiej przystąpiła podrażniona ostatnią przegraną w Gdyni z Vistalem. MKS Selgros Lublin, jak na mistrza Polski przystało, okazał się być bardzo wymagającym rywalem. Gospodynie stanęły jednak na wysokości zadania i ograły obrońcę trofeum 25:21. - Każdy mecz jest na wagę złota. Dla nas ważne było, żeby robić krok w przód i piąć się w tabeli - przyznała Adrianna Płaczek.
- Potrzebowałyśmy tego zwycięstwa. Po ostatniej porażce z Vistalem myślę, że jest to taki "kopniak w przód". Cieszymy się, że po tak trudnym spotkaniu punkty zostają w Szczecinie - nie ukrywała tuż po zakończonym spotkaniu bramkarka.
Płaczek po raz kolejny pokazała swoje nieprzeciętne umiejętności. Następczynie, czyli Marta Wawrzynkowska i Natalia Krupa mają bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę. - Nie ma ludzi niezastąpionych. Ja na to tak nie patrzę. Przyjdą nowe zawodniczki, właściwie już są. Też dobrze będą wykonywać swoją pracę. Tyle powiem w tym temacie. Nie mi to oceniać, ja wychodzę na parkiet i robię swoje - skromnie stwierdziła jedna z sobotnich bohaterek.
- Zawsze będę to powtarzać, tego dnia zagrałyśmy zespołowo. Koleżanki bardzo dobrze współpracy ze mną blokiem. Myślę, że to zaważyło. Każda z nas stara się dołożyć tą cegiełkę. Nie tylko ja ją dołożyłam, ale cała drużyna. Weronika (Gawlik - dop. red.) też zagrała dobrze, łapała takie piłki, po których zasłużyła na brawa. W końcu to my schodzimy z naszego parkietu zwycięsko - odetchnęła.
ZOBACZ WIDEO Remis Sampdorii, grali Polacy. Zobacz skrót meczu z Fiorentiną [ZDJĘCIA ELEVEN]
Przeciwko ekipie Nevena Hrupca wzmocnionej jeszcze rozgrywającą Iwoną Niedźwiedź gospodynie zagrały jedne z najlepszych zawodów w tym sezonie. - Dobrze to funkcjonowało. Nie miałyśmy przestojów. Starałyśmy się wykorzystać każdą sytuację. Dla mnie kluczem do zwycięstwa była defensywa i przede wszystkim skuteczność - oceniła szczypiornistka.
- Chyba się nie pomylę, jeśli powiem, że koleżanki skończyły wszystkie kontry sam na sam z bramkarką. To się liczy, bo w poprzednim meczu w Gdyni skuteczność przeciwko Gosi Gapskiej nie była zadowalająca - rzuciła na koniec bramkarka Pogoni Baltica.