Stal Mielec nie składa broni. "Wynik rywalizacji jest sprawą otwartą"

WP SportoweFakty / ANNA DEMBIŃSKA
WP SportoweFakty / ANNA DEMBIŃSKA

Stal Mielec wciąż w grze o ćwierćfinał PGNiG Superligi. Na rewanżowe spotkanie z NMC Górnikiem szczypiorniści z Podkarpacia pojadą tylko z jednobramkową stratą z pierwszego meczu.

Absencja Łukasza Janysta, kontuzje Michała Krygowskiego i Marcina Basiaka w trakcie konfrontacji. Los rzucał SPR Stali kłody pod nogi. Mielczanie zdołali jednak zagrozić NMC Górnikowi Zabrze, co więcej, byli blisko remisu (27:28). - Mecz mógł się podobać. Postawiliśmy się przeciwnikowi - podkreśla trener Tomasz Sondej.

Seria trafień na przełomie pierwszej i drugiej połowie dała Stali impuls do walki o pełną pulę. Entuzjazm nieco zgasł w okolicach 40 minuty, gdy Górnicy skarcili mielczan za nieskuteczność i ponownie odzyskali przewagę.

- Kulminacyjnym momentem meczu była 42 minuta. Wówczas nie trafiliśmy do siatki cztery razy z rzędu. Pozwoliliśmy zabrzanom na odrobienie strat i w końcu wyjście na prowadzenie - twierdzi Sondej.

Górnik nie był jednak w stanie zbudować prowadzenia większego niż dwa trafienia. W ostatnich akcjach przed mielczanami pojawiła się nawet szansa na remis. Rzut Siergiej Dementiewa złapał jednak Martin Galia, a po przechwycie na własnej połowie Stal nie zdołała przemieścić się pod pole bramkowe zabrzan. - Po raz kolejny pokazaliśmy nasz charakter, walczyliśmy do końca. Zabrakło kilku sekund po przechwycie - mówi szkoleniowiec.

Wynik 28:27 nie zamyka przed Stalą drzwi do ćwierćfinałowej potyczki z Vive Tauronem Kielce. Wprawdzie wciąż ważą się wprawdzie losy kontuzjowanych graczy, ale po pierwszym meczu mielczanie pojadą do Zabrza niezwykle zmotywowani. - Wynik rywalizacji jest jednak sprawą otwarta - zapewnia Sondej.

ZOBACZ WIDEO Pewna wygrana AS Roma. Zobacz skrót meczu z Bologna FC [ZDJĘCIA ELEVEN]

Komentarze (0)