Trenerzy Damian Wleklak i Marcin Lijewski w środowym rewanżu w Puławach mieli do dyspozycji mocno okrojoną kadrę. Choć do protokołu wpisali piętnastu zawodników, to 1/3 składu ich zespołu stanowili bramkarze i debiutanci. Nieobecni byli choćby Damian Kostrzewa i Łukasz Rogulski, ale mimo tego Wybrzeże postawiło się Azotom.
- W pierwszej połowie pokazaliśmy, że potrafimy grać jak równy z równym - mówi Rogulski, który do Puław nie pojechał przez kontuzję kostki. - W mojej ocenie, o wyniku dwumeczu zadecydowało zdrowie. Azoty miały zdecydowanie dłuższą ławkę i większe możliwości - dodaje.
- U nas, gdy ktoś wchodził na zmianę, to był to zawodnik młody i niedoświadczony, a wiadomo jak ważne jest doświadczenie, szczególnie w ćwierćfinale mistrzostw Polski - zauważa Rogulski.
Trener Azotów Marcin Kurowski rzeczywiście mógł swobodniej rotować kadrą. Wleklak i Lijewski z kolei z każdą minutą mieli coraz gorszą sytuację - w trakcie meczu urazów doznali bowiem jeszcze Paweł Niewrzawa, Michał Skwierawski oraz Maciej Pieńczewski. W 48. minucie Azoty wygrywały już 23:15.
ZOBACZ WIDEO Real rozstrzelał zespół Tytonia, ciężki powrót Polaka. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN]
Mimo porażki w Puławach, gdańska drużyna pozytywnie zaprezentowała się w Fazie Finałowej. - Awans do ósemki był naszym celem minimum i udało się go wywalczyć. Myślę, że nikt nie spodziewał się po nas takiego wyniku. W rozgrywkach pokazaliśmy z bardzo dobrej strony, a przecież do Superligi awansowaliśmy "boczną drogą", nie sportową (klub otrzymał dziką kartę - wyj. MW). Mimo wielu głosów, że nie powinniśmy grać w lidze pokazaliśmy, że to nasze miejsce - dodał Rogulski.
Teraz jego zespół będzie rywalizował o Puchar PGNiG Superligi. W grupie Select Wybrzeże zagra z KPR Gwardią Opole oraz najprawdopodobniej NMC Górnikiem Zabrze i Chrobrym Głogów.