Dla Kamila Syprzaka to pierwszy turniej finałowy Ligi Mistrzów. W zeszłym sezonie jego zespół nie awansowali do najlepszej czwórki Europy - Hiszpanie przegrali bowiem w ćwierćfinale z THW Kiel.
- Wrażenie z Kolonii są bardzo fajne, ale niestety przegraliśmy mecz, a nie tak to sobie zaplanowałem. Miejmy nadzieję, że to nie jest moje ostatnie Final Four w życiu - powiedział zawodnik po meczu.
Syprzak grał od pierwszych minut i na początku spotkania bardzo dobrze sobie radził. Był aktywny na kole, zdobył w sumie trzy trafienia i nieźle absorbował uwagę defensorów rywali. - Było ciężko przepychać się między obrońcami Vardaru, ale i tak miałem sporo okazji do rzucania bramek. Szczególnie w ostatnich minutach, gdy wychodzili wysoko do obrony - powiedział Syprzak i dodał: - Były dokładnie dwie sytuacje, które przestrzeliłem. Cóż, nie można trafić wszystkiego, tam między słupkami stał bardzo dobry golkiper - wysoki i zajmujący duży obszar bramki.
Spotkanie Vardaru z Dumą Katalonii było niezwykle wyrównane, a losy wyniku ważyły się do ostatnich sekund. Barcelończycy byli zdecydowanymi faworytami - w końcu to oni są najbardziej utytułowanym zespołem w historii Ligi Mistrzów i mają na swoim koncie osiem zwycięstw. Wielu ekspertów podkreślało, że Macedończycy mają ogromne umiejętności, ale przy tym też debiutują w turnieju finałowym, co może ich nieco przytłoczyć. - Rywale niczym mi nie zaimponowali, wiedzieliśmy, że będą walczyć do ostatnich sekund. Chciałbym powiedzieć, że jeżeli już przegrywać, to w taki sposób, bo zagraliśmy naprawdę bardzo dobry mecz. To boli, ale nie aż tak bardzo, jakby bolało, gdybyśmy przegrali dziesięcioma bramkami - powiedział Polak.
W meczu o trzecie miejsce FC Barcelona Lassa zmierzy się z Telekom Veszprem. - Wiadomo że, trudno będzie się nastawić po tym starciu, ale zostało nam jedno spotkanie i należałoby je wygrać - zakończył kołowy.
ZOBACZ WIDEO Gwiazdy kończą z kadrą. Przybecki: Niektórzy są sportowo wypaleni