Jedna akcja, detal, mały szczegół - to decyduje o sukcesie w Lidze Mistrzów

WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Flensburg wykonał duży krok w stronę ćwierćfinału
WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Flensburg wykonał duży krok w stronę ćwierćfinału

Już w niedzielę przekonamy się kto sezon Ligi Mistrzów w sezonie 2016/2017 będzie mógł zaliczyć do udanych. O złoto powalczą Vardar Skopje i Paris Saint-Germain. Co może zdecydować o zwycięstwie?

Po półfinałowych meczach wszyscy - zawodnicy, trenerzy, eksperci i kibice powtarzali, że poziom spotkań był niezwykle wyrównany. Oba zakończyły się tylko jednobramkowymi wygranymi. O zwycięstwach zdecydowały detale, małe szczegóły, które tym razem urosły do rangi najważniejszych składowych sukcesu.

Ale czym są te szczegóły i detale oraz co one tak naprawdę oznaczają? Przepis na wygraną w piłce ręcznej jest podobno prosty. Bogdan Wenta zawsze ze śmiechem powtarzał: - Klucz do zwycięstwa? Bronić szczelnie, rzucać celnie.

Brzmi łatwo i przyjemnie i nie ma w tym nic skomplikowanego. Boisko jednak wszystko weryfikuje. W pierwszym sobotnim meczu królowała przede wszystkim obrona - zarówno defensorzy Telekomu Veszprem i Paris Saint-Germain HB postawili przed atakującymi rywali prawdziwe mury. Popatrzmy jednak na statystyki - Roland Mikler i Thierry Omeyer mieli niemal dokładnie taką samą skuteczność - kolejno 33. i 32. proc. Przez większość meczu grali sami - przez chwilę Węgrowi próbował  pomóc Mirko Alilović, z marnym skutkiem - bo na dziewięć rzutów w jego stronę obronił tylko dwa (w tym karnego), Gorazda Skofa próbowano przechytrzyć trzy razy - za każdym razem bez żadnych problemów.

Kolejny? Gra w drugiej linii. Francuzi zdobyli zza dziewiątego metra dziesięć bramek, czyli aż o cztery więcej niż Węgrzy. Dodatkowo szczypiorniści z Veszprem mieli bardzo słabą skuteczność - z rzutem wybierali się dziewiętnaście razy - na środku trzynaście (tylko trzy trafienia), z lewej strony nawet nie próbowali.

ZOBACZ WIDEO Marek Daćko najlepszym zawodnikiem sezonu. "Nie spocznę na laurach

Rzuty i skuteczność z dystansu to była jednak bolączka wszystkich drużyn. O ile z pierwszej linii padło w sumie pięćdziesiąt osiem bramek, o tyle z drugiej jedynie trzydzieści sześć. Ogromną zaletą była więc umiejętność gry kombinacyjnej, rozrzucania rywali w obronie. Final Four to olbrzymi sprawdzian dla spostrzegawczości rozgrywających.

Najlepiej, co ciekawe, wypadli w tej kwestii gracze ze Skopje, którzy... w drugiej linii mają najniższych zawodników. Cindrić, Dujszebajew i Karacić nie mają nawet 1,90.

Gdzie najlepiej rzucić Arpadowi Sterbikowi, a gdzie nikt nawet nie próbuje? Którego rzutu nie obroni Gonzalo Perez de Vargas, z czym będzie miał problemy Thierry Omeyer? To przecież najlepsi z najlepszych, czołówka, przecież dwóch z nich wybieranych było na najlepszego zawodnika na świecie. Nie rozgrywający, nie strzelby, ale własnie oni - cisi bohaterowie.

Wszystkie sześć rzutów posłanych w prawe górne okienko bramki Sterbika znalazło się w siatce. Nikt nawet nie próbował rzucać w kierunku jego głowy - takiego olbrzyma bardzo trudno tak pokonać. Wszyscy bramkarze zdecydowanie najlepiej bronili piłki skierowane w kierunku środka bramki - Perez de Vargas niemal zamurował swoją prawą stronę.

Jedna obrona, jedna bramka rzucona więcej, piłka stracona o raz za dużo, niewykorzystana kontra czy zmarnowany rzut karny. Jedna akcja. Tyle w Final Four Ligi Mistrzów decyduje o tym, czy szesnastu zawodników skacze z radości, czy chowa głowy w ręcznikach.

Komentarze (0)