Rosyjska drużyna narodowa piłkarek ręcznych zachowuje spokój i nie świętuje przedwcześnie awansu na grudniowe mistrzostwa świata w Niemczech. Szkoleniowiec Jewgienij Trefiłow od zawsze wymaga od swoich zawodniczek dyscypliny i pełnego zaangażowania. Nawet wtedy, gdy awans wydaje się tylko formalnością.
Sborna wychodzi z założenia, że lepiej chuchać na zimne, niż gorącym się sparzyć. - Jest jeszcze za wcześnie, aby powiedzieć, że rosyjska reprezentacja zapewniła sobie miejsce na mistrzostwach świata. Były w piłce ręcznej przypadki, że zespół ustąpił i stracił dwucyfrową przewagę - powiedziała Daria Dmitriewa, jedna z najlepszych szczypiornistek młodego pokolenia na świecie.
W dzień pierwszego meczu Rosja - Polska pogoda w Astrachaniu dopisała i słupki wskazały temperaturę powyżej 30 stopni. Upał odczuwalny był także w obiekcie "Gwiazda". - Dyszałyśmy z gorąca. Nie tylko ze względu na upał, ale też liczbę widzów, która przyszła na mecz (6 tysięcy - przyp. red.). Często tam jednak trenowałyśmy i się przyzwyczaiłyśmy. Byłyśmy lepiej przygotowane fizycznie - powiedziała.
Po wyrównanej pierwszej połowie inicjatywę przejęły Rosjanki. - Szczerze mówiąc, trudno mi powiedzieć, dlaczego tak się stało. Może Polki nie wytrzymały fizycznie? Zespół mają dobry. Wszystkie zawodniczki długo się znają - skomentowała zawodniczka Łady Togliatti.
Do rewanżowego starcia dojdzie już w ten czwartek w Koszalinie. Spotkanie odbędzie się o godzinie dziewiętnastej. Aby awansować na MŚ 2017, drużyna Biało-Czerwonych musi odrobić aż jedenaście bramek straty.
ZOBACZ WIDEO Wojciech Szczęsny: Nie sądzę, że to przełom jeżeli chodzi o obsadę bramki