- Adrenalina przypomina o sobie już od końcowego gwizdka ostatniego meczu ligowego z Piotrkowem. Najważniejsze, że nie muszę bić się myślami, jak zastąpić kontuzjowanych, bo mam pełny skład, wraca nawet Dima Nikulenkow. Ciągle oglądam kasety z ostatnich meczów Wisły, ale sporo się u nich zmieni, bo byli osłabieni - mówi na łamach Gazety Wyborczej trener Vive Kielce, Aleksander Malinowski.
- Oba zespoły znają się doskonale, więc niczym się nie zaskoczą. W tych pojedynkach jest sporo nerwów. Najważniejsze, żeby żaden zawodnik nie pękł już w szatni. Muszą nastawić się na ciężką walkę, jak w ringu. Nie ma mowy o bojaźni. Każdy błąd zostanie natychmiast wykorzystany - dodaje szkoleniowiec kieleckiego zespołu.