Po finale w szatni zrobiło się gorąco. Wściekliśmy się. Porażka w meczu o złoto długo mnie bolała - uwierzcie lub nie, ale nigdy nie obejrzałem powtórki tego spotkania. Wenta tym razem zachowywał się nieco inaczej niż zwykle. Widzieliśmy, że jest smutny, ale to nie był ten sam co zwykle wkur... Bogdan.
Wreszcie ktoś wstał i powiedział: "Panowie, trzeba się cieszyć, osiągnęliśmy wielki sukces. Przecież zostaliśmy wicemistrzami świata!".
Zazwyczaj zawodnicy, którzy przegrywają w finale, wychodzą na dekorację z opuszczonymi głowami i trudno im przyjąć srebrne medale. Z nami było inaczej - napawaliśmy się tą wspaniałą chwilą. Zdawaliśmy sobie sprawę, ile pracy nas to kosztowało. Podczas ceremonii odznaczenia wręczali nam na zmianę polski i niemiecki prezydent. Przy Karolu padło na Niemca, ale Kola grzecznie mu odmówił i powiedział, że chce otrzymać krążek od Lecha Kaczyńskiego. Jego prośba została uszanowana. W tej sytuacji pokazał jaja, niewielu w takiej chwili potrafiłoby postąpić w podobny sposób.
Wieczorem wróciliśmy do hotelu, gdzie zorganizowano bankiet. Nie wychodziliśmy na miasto. Świętowaliśmy razem z Francuzami. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie była to jakaś gruba impreza, bo nazajutrz musieliśmy wracać do Polski. Co ciekawe, nie mieliśmy wykupionego lotu po finale. Krążyły plotki, że będziemy jechać do Warszawy autokarem. Uratował nas… Lech Kaczyński.
Nieoczekiwanie po finale przybiegł kierownik Żabczyński i zawołał: "Pan prezydent zaoferował, że przyśle po nas swój samolot". Byliśmy wniebowzięci. Po wiecznych problemach organizacyjnych, wielu rozczarowaniach i rozmaitych wtopach związku spotkaliśmy się z taką życzliwością. Wspaniała niespodzianka, i to jeszcze od kogo! To była wisienka na torcie, poczuliśmy się jak królowie życia.
Zostaliśmy bardzo miło przyjęci przez załogę. Chciałem się przekonać, co czują piloci, więc za zgodą personelu pokładowego przeszedłem do kokpitu. Na podobny pomysł wpadła żona Marcina Lijewskiego. Zobaczyliśmy wszystko z nieco innej perspektywy. Moment lądowania dostarczył nam wrażeń do końca życia. W Warszawie czekał na nas tłum kibiców i specjalny autokar, na którego boku było gigantyczne zdjęcie naszej drużyny. Kolejne fajne zaskoczenie w tak krótkim czasie.
Pan prezydent zaprosił nas również do Pałacu. (…) przyszedł czas na odznaczenia i dyskusje z parą prezydencką. Byłem bardzo miło zaskoczony, zwłaszcza zachowaniem pierwszej damy. Maria Kaczyńska była niezwykle optymistyczną i ciepłą osobą. Ona i jej mąż prowadzili z nami luźne rozmowy, jak równi z równymi. Starali się sprawić, żebyśmy zapomnieli o dzielących nas różnicach.
Srebro na mistrzostwach w Niemczech było niespodzianką. Od tej imprezy przestano traktować Polaków jak anonimowy zespół, rywale podchodzili do nas poważnie. Drużynę czekało jednak kolejne trudne zadanie - utrzymać się na światowym topie.
Fragment pochodzi z książki Grzegorza Tkaczyka, Dariusza Farona i Wojciecha Demusiaka "Niedokończona gra", która ukazała się 22 listopada nakładem Wydawnictwa SQN.
Tkaczyk w przyszłym tygodniu wystąpi w programie "Sektor gości".
ZOBACZ WIDEO: Morderczy wyczyn reprezentanta Polski. "To było moje życiowe zwycięstwo"