Dramatyczny mecz w Rudzie Śląskiej - relacja z meczu Zgoda Ruda Śląska - Start Elbląg

Nikt nie spodziewał się takiej dramaturgii i emocji w meczu o prawo do gry o piąte miejsce. Po walce do upadłego, do ostatnich sekund Zgoda przegrała 20:26 (9:18) i tylko dzięki większej ilości zdobytych bramek na wyjeździe uzyskała prawo do gry o wyższą pozycję.

Marek Kopiec
Marek Kopiec

Już sam początek meczu dawał wiele do myślenia. Gra wyrównana, ale już w pierwszych sześciu minutach dobrze sędziujący całe spotkanie sędziowie cztery razy wyrzucili zawodniczki na kary czasowe. Było widać, że elblążanki są dobrze zmotywowane i ani myślą uważać rywalizacji za rozstrzygniętą. W 8 min. bramka Moniki Pełki dała Startowi prowadzenie 8:6. Minutę później do bramki elbląskiej weszła Paulina Górecka i dała doskonałą zmianę (11 obron do przerwy). Drużyna Startu mając oparcie w dobrze dysponowanej bramkarce, zaczęła uzyskiwać przewagę - 6:9 po popisowej kontrze Anny Lisowskiej w 11 min. Wyjątkowo słabe zawody rozgrywała Joanna Waga (dwie bramki z gry, pierwsza w 40 min.). W 15 min., przy stanie 7:12, trener Przybylski poprosił o przerwę. Za późno! Jego zawodniczki z powodu realnej możliwości utraty dorobku pierwszego meczu były już "zagotowane". Zgodnie z moimi przewidywaniami ani przerwa, ani zamiana Weroniki Mieńko na Katarzynę Łakomską w bramce nic nie dały. Degradacja psychiczna postępowała wraz z kolejnymi traconymi bramkami. Zgoda próbowała grać szybko w ataku, ale wobec niedyspozycji swojej liderki kończyło się na stratach i obronach Góreckiej, które tylko napędzały kontry. Rudzkie bramkarki w pierwszej połowie odbiły tylko trzy piłki, bo na wiele więcej po prostu nie miały szans. Prym w drużynie Startu wiodły waleczna Lisowska i Dolegało, która jakby chciała udowodnić trenerowi Przybylskiemu, że powołanie do kadry na mecze z Białorusią należało się jej, a nie Marzenie Stochaj. Wynik do przerwy 9:19. Było jasne, że Zgoda drugą połowę rozegra lepiej, bo gorzej naprawdę nie było można. Trener Przybylski miał trochę czasu w szatni na zmotywowanie i odbudowę psychiczną drużyny.

Na początku drugiej połowy Zgoda zmniejszyła stratę do ośmiu bramek, ale Start po bramce Alesii Mihdaliovej ponownie uzyskał 10 bramek przewagi w 36 min. Bramka Barbary Jasińskiej w 44 min. po raz pierwszy zbliżyła Zgodę na "odległość" siedmiu bramek. Jeszcze kilka razy w drugiej połowie rudzianki dochodziły do takiej straty i żaden sposób nie mogły jej zmniejszyć. W 55 min. Justyna Weselak otrzymała czerwoną kartkę za uderzenie w twarz Lisowskiej, minutę później bramkę zdobyła Pełka-Fedak, było 17:26 i wydawało się, że nic już nie uratuje Zgody przed kompromitacją. W takiej sytuacji trener Przybylski, w 57 min., zarządził wysokie wyjście do rywalek i krycie "każdy swego". Zarządzenie, przy jego dobrym wykonaniu, okazało się decyzją bardzo trafną. Zgodzianki już w pierwszej akcji zabrały piłkę rywalkom i na dodatek powtórzyły to w akcjach kolejnych. Zrobiło się 20:26 na 29 sekund do końca. Ostatnia akcja Startu była już prowadzona przy płaskiej obronie Zgody i nie dała elblążankom klarownej sytuacji rzutowej. Na kilka sekund przed końcem Mihdaliova rzuciła z ósmego metra sporo nad poprzeczką. Mecz zakończył się zasłużonym zwycięstwem zawodniczek Startu, które swoją ambicją i wolą walki zasłużyły na słowa uznania. Rywalizacja w dwumeczu zakończyła się najmniejszą z możliwych przewagą.

Zgoda Ruda Śląska - Start Elbląg 20:26 (9:19)

Zgoda: Mieńko, Łakomska - Kucińska 3, Weselak 0, Gleń 6, Jasińska 1, Olek 1, Mrozek 0, Pawlik 1, Świszcz 2, M.Krzymińska 3, Waga 3.

Start: Mikszto, Górecka - Dolegało 6, Pełka-Fedak 4, Szklarczuk 4, Tutaj 0, Lisowska 6, Mihdaliova 5, Stelina 1.

Widzów: 150.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×