Związek Piłki Ręcznej odpowiada na zarzuty. "Można mieć pretensje do poszczególnych ogniw"

Po odpadnięciu szczypiornistów w prekwalifikacjach MŚ 2019 na Związek Piłki Ręcznej w Polsce spadła lawina krytyki. - Próbowaliśmy działać, można mieć jednak pretensje do poszczególnych ogniw - odpowiada na zarzuty wiceprezes ZPRP, Zygfryd Kuchta.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych
Szczypiorniści opuszczą drugą wielką imprezę (po ME 2018), bardzo oddaliły się też igrzyska olimpijskie w Tokio w 2020 r. Biało-Czerwoni w takim dołku nie byli od 15 lat. Remis 27:27 z Portugalią oznacza koniec szans na MŚ 2019 już w przedbiegach. Pojawiło się mnóstwo głosów, wzywających do tablicy sterników związku. Zdaniem kibiców i ekspertów, głównych winowajców kryzysu reprezentacji.

Adwersarze zarzucają działaczom opieszałość w działaniu, zaniedbania w procesie szkolenia, a co za tym idzie - zmarnowanie osiągnięć kadry Bogdana Wenty, dwukrotnych medalistów mistrzostw świata. Nie udało się wychować następców Grzegorza Tkaczyka czy Karola Bieleckiego. Mleko wylało się po odejściu rutyniarzy.

- Jako związek nie ustrzegliśmy się luki pokoleniowej. Nie pojawili się zmiennicy, którzy teraz mogliby zastąpić doświadczonych reprezentantów. Stworzyliśmy jednak struktury, które za jakiś czas powinny dać nam zauważalne korzyści. To wszystko wymaga czasu. Trzeba wziąć pod uwagę, że niedawno wiele reprezentacji też znalazło się w trudnym położeniu, np. Szwedzi, Niemcy, Węgrzy - mówi Kuchta, brązowy medalista igrzysk olimpijskich w Montrealu (1976 r.).

Wiceprezes twierdzi, że związek przykłada dużą wagę do szkolenia narybku. - W momencie, kiedy piłka ręczna wyszła z nauczania w szkołach, pojawiły się problemy. Nasza dyscyplina wymaga większych hal, trudniej przeprowadzić treningi niż w przypadku siatkówki czy koszykówki. Próbowaliśmy działać, ale nie da się ukryć, że można mieć pretensje do poszczególnych ogniw łańcucha szkoleniowego. Związek robił wszystko, by przygotować instruktorów. Coraz więcej osób zgłasza się, by podnosić kwalifikacje. Miejmy nadzieję, że to poskutkuje lepszą pracą u podstaw - podkreśla.

Największy krytyk związku, były reprezentant Polski Marek Panas zarzuca braki w wyszkoleniu kadry trenerskiej. Jego zdaniem, instruktorzy nie posiadają odpowiednich kwalifikacji do pracy z młodzieżą.

- Skoro tak krytykuje, to może niech sam się za to weźmie? Trzeba mu oddać, że był wysokiej klasy zawodnikiem, nastawił się jednak na jedną falę nadawania. Ma do tego prawo. Odpowiedziałem mu wprost, ale przecież każdy może mieć własną opinię. Bylibyśmy głupi, gdybyśmy nie przyjmowali słów krytyki. Nie uważam, że wszystko jest w porządku, ale jako związek organizujemy zajęcia dla młodzieży w poszczególnych województwach, kształcimy trenerów, pracujemy nad doskonaleniem ich kompetencji - ripostuje Kuchta.

Związek, pomimo porażki na całej linii, nie planuje trzęsienia ziemi w sztabie szkoleniowym. Piotr Przybecki sam nie zamierza podawać się do dymisji, jego pozycja nie jest raczej zagrożona. - Ma predyspozycje, by dłużej popracować z reprezentacją. Każdy trener, przy takiej sytuacji kadrowej i odpływie podstawowych graczy, miałby problemy. Przyglądaliśmy się jego działaniom podczas zgrupowań i w trakcie spotkań, byliśmy zadowoleni. Nikt nie myśli o rewolucji - przyznaje wiceprezes ZPRP.

Przybecki przejął stanowisko w zupełnie niesprzyjających okolicznościach. Z gry w reprezentacji zrezygnowali wszyscy zawodnicy PGE VIVE Kielce, którzy wcześniej stanowili o sile Biało-Czerwonych. Zdaniem Kuchty, niektórzy z nich przedwcześnie. - Myślę, że nie powinno tak się zdarzyć. Oczywiście, trzeba z nimi porozmawiać, dowiedzieć się, co leżało u podstaw decyzji. Są jednak gracze, którzy mogli jeszcze pomóc reprezentacji. Z ich punktu widzenia, drużyna narodowa jest dodatkowym obciążeniem. Z drugiej strony, jaka jest najwyższa wartość? Wychowałem się w innej rzeczywistości. Kadra była dla mnie zaszczytem. Nie chcę osądzać ich, każdy ma inne przesłanki do podjęcia takiej decyzji.

Kierownictwo nie zamierza siedzieć z założonymi rękoma. - Wszyscy jesteśmy przybici tym rezultatem, bo zdajemy sobie sprawę, jakie konsekwencje za tym idą. Szanse na igrzyska w Tokio zostały właściwie zredukowane do zera. Czekamy na powrót ekipy i sztabu szkoleniowego. Trzeba zmierzyć się z tematem, omówić dotychczasowe działania i nakreślić plan odbudowy - zapewnia Kuchta.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #9. Łukasz Wachowski: W pół roku nikt takiej roboty nie wykonał
Jak ocenisz pracę ZPRP?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×