Azoty Puławy mają jeszcze rezerwy. "W Pucharze EHF za takie błędy zostaniemy szybko skarceni"

WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Daniel Waszkiewicz
WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Daniel Waszkiewicz

Azoty Puławy rozpoczęły 2018 rok od zwycięstwa w Mielcu ze Stalą (31:26). Miejscowi postawili się faworytom i dopiero w końcówce stracili dystans. - Było widać, że nie graliśmy ze sobą przez miesiąc - ocenił trener Azotów Daniel Waszkiewicz.

Większość drużyn z PGNiG Superligi ostatni raz grała o stawkę w połowie grudnia. Rywalizację wznowiono po miesiącu i zespoły wracają do rytmu meczowego. Także KS Azoty Puławy, które powoli myślą o początku rywalizacji w fazie grupowej Pucharu EHF.

Obrońcy brązowego krążka, choć wygrali 31:26, mają o czym myśleć przed kolejnymi spotkaniami. - Tradycyjnie popełniliśmy za dużo błędów w obronie, a przecież wiedzieliśmy, że Stal gra dużo z kołowym i to się sprawdziło. W ataku przydarzały się nam zupełnie nietrafione, nieprzemyślane decyzje. Mogło to wynikać z długiej przerwy. Musimy popracować i w kolejnych meczach zaprezentować się lepiej. W Pucharze EHF za takie błędy zostaniemy szybko skarceni - uważa najlepszy strzelec Azotów w Mielcu, Paweł Podsiadło.

Trener Daniel Waszkiewicz skwitował krótko: - Brakowało pewności, precyzji, współpracy.

Puławianie celują z formą na 11 lutego. W Lublinie podejmą szwajcarski Wacker Thun i liczą na zwycięstwo w historycznym, bo pierwszym spotkaniu fazy grupowej Pucharu EHF. W lutym Azoty poszukają jeszcze punktów na wyjeździe z Fraikin BM Granollers i u siebie z Chambery Savoie HB.

Z myślą o Pucharze EHF do Puław ściągnięto Ukraińca Władisława Ostrouszkę. Rozgrywający był testowany na środku, gdzie po kontuzjach Krzysztofa Łyżwy i Bartosza Kowalczyka jedynym zdrowym zawodnikiem pozostał niedawny rekonwalescent Piotr Masłowski. Ostrouszko sprawdził się w nowej roli, rzucił cztery bramki i potwierdził, że może być alternatywą na środku.

SPR Stal także wystąpiła bez dwóch podstawowych zawodników - Michała Wypycha (nie zagra do końca sezonu) i Rudolfa Cuzicia. Szczególnie odczuwalna była absencja Chorwata - dowódcy drugiej linii. Mielczanie, pomimo porażki, byli zadowoleni ze swojej postawy i jednocześnie odczuwali niedosyt. Gonili Azoty przez prawie 60 minut, sił zabrakło dopiero w końcówce. - Myślę, że zadecydowały nasze dwa błędy w ataku przy stanie 23:22. Gdybyśmy wyrównali, mecz mógłby potoczyć się inaczej - twierdzi obrotowy Stali, Piotr Krępa.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #9. Czy trenerzy i piłkarze wiedzą jak działa system VAR?

Komentarze (0)