Maciej Brum: Co prawda do końca sezonu pozostały wam jeszcze dwa ligowe mecze oraz finał Pucharu Polski, ale możemy się już pokusić o jego podsumowanie. Jak możesz ocenić tegoroczne rozgrywki w waszym wykonaniu?
Dorota Skipor: Z wielu ust słyszy się, że był to nasz najsłabszy sezon. Wydaje mi się, że trochę prawdy w tym jest. Nie wiem dlaczego tak się stało. Miałyśmy dużo dobrych meczów, ale zdarzały się też „wpadki”, które zdarzyć się nie powinny. Zbyt często grałyśmy nie równo. Zdarzało się, że w jednym meczu pokazywałyśmy dwa różne oblicza, dwie różne połowy w naszym wykonaniu. Uważam, że między innymi to przełożyło się na wynik końcowy.
W poprzednim sezonie było 4 miejsce. W tym wydawało się, że powalczycie o medal jednak ćwierćfinałowa porażka z Łączpolem spowodowała, że zagracie tylko o 5 lokatę, która chyba jednak będzie rozczarowaniem.
- Sezon jeszcze trwa, ale myślę, że już jest ogromny niedosyt. Naszym celem była gra o medale. Stało się jednak inaczej. Będziemy chciały powalczyć do końca i zająć ostatecznie 5 miejsce. Może uda nam się zrobić niespodziankę i powtórzyć osiągnięcie z zeszłego sezonu, a mianowicie zdobyć Puchar.
Tegoroczny system rozgrywek powoduje, że jeden mecz może zadecydować o tym, że cały sezon zalicza się do nieudanych. W męskiej ekstraklasie prawdopodobnie faza play-off będzie zniesiona. Trenerzy żeńskich klubów byli temu przeciwni. Jakie jest twoje zdanie na ten temat?
- Zdania zawsze są podzielone. Taki system daje szansę zespołom, które zajmują niższe miejsca w tabeli powalczyć o wyższą lokatę, a nawet o medal. Ja osobiście nie mam zdania na ten temat.
Lidze nie brakuje również problemów. Kłopoty wicemistrzyń Polski spowodowały, że zostałyście dołączyła do was Wioleta Serwa. Jak ta zawodniczka wprowadziła się do zespołu?
- Zawsze jest żal gdy po tylu latach dobrej gry rozpada się zespół, a powodem są problemy finansowe. Świadczy to o tym, że kobieca piłka ręczna w naszym kraju cieszy się małym zainteresowaniem sponsorów. Są kluby, w których nie brakuje środków finansowych, ale podejrzewam większość klubów boryka się jednak z mniejszymi bądź większymi problemami.
Myślę, że Wiola szybko zaaklimatyzowała się w nowej drużynie i czuję się już jak u siebie.
W trakcie rozgrywek miałaś kłopoty ze zdrowiem. Czy miało to duży wpływ na twoją postawę pod koniec sezonu?
- Tak się stało, że w ciągu roku miałam dwie operacje. Ledwo zdążyłam zapomnieć o pierwszej, a okazało się ze w grudniu zabieg się powtórzy, tym razem w drugiej nodze. Powrót po drugiej był trochę dłuższy niż planowaliśmy. Myślę, że miało to w pewnym stopniu wpływ na moją postawę na boisku. Na szczęście mam to już za sobą i żartuję sobie, że trzeciej nogi już nie mam. Wszystko jest w porządku i z czasem będzie jeszcze lepiej.
W niedzielę czeka was finałowy mecz Pucharu Polski. Ubiegły sezon uratowałyście dzięki jego wywalczeniu. W tym również jesteście w finale i bronicie tego trofeum. Będzie to więc trudniejsza sytuacja niż przed rokiem kiedy to w zasadzie nikt na was nie stawiał. Teraz będzie inaczej...
- Wydaje mi się, że większość stawia na Zagłębie i to one wystąpią w roli faworyta. Ale to jest sport i wynik poznamy dopiero w niedzielę wieczorem.
Jak musicie zagrać żeby pokonać Zagłębie?
- Przede wszystkim konsekwentnie, z jak najmniejszą ilością prostych błędów. Musimy kończyć stuprocentowe sytuacje i zagrać zespołowo.
Przygotowujecie się jakoś specjalnie do tego meczu? Chcecie czymś zaskoczyć lubinianki?
- Każdy zespół gra inaczej. Zagłębie stawia na podwyższoną obronę i kontratak. Jeśli będziemy miały dobrą skuteczność to w pewnym stopniu wyeliminujemy ich kontrę. Założenia na mecz są, ale nic więcej nie powiem.
Koniec rozgrywek to czas kiedy rozpoczynają się spekulacje dotyczące zmiany barw. Czy w przyszłym sezonie nadal będziemy mogli cię oglądać w drużynie z Koszalina? Może masz jakieś propozycje?
- Spędziłam w Koszalinie pięć miłych lat. Skończę studia i uważam, że jest to dobry czas by spróbować czegoś innego. Nie wiem gdzie ostatecznie zagram, ale pewne rozmowy już są.