W każdym sporcie są rywalizacje wyjątkowe, zestawy drużyn, na myśl których od razu czuje się nie tylko atmosferę nadchodzącego wielkiego sportowego święta, ale i historii stojącej za tymi starciami. I tak jak piłka nożna ma "El Clasico", derby Mediolanu czy niemieckiego Zagłębia Ruhry, piłka ręczna szczycić się może m.in. polską "świętą wojną". Jeśli mówimy już jednak o futbolu, jej najbliżej akurat do szkockiego "Old firm Derby", gdzie kości trzeszczą, a nogi nie cofa nikt.
Rozmawialiśmy z dziennikarzami z Niemiec, Węgier i Macedonii, wrażeniami podzielił się także obrotowy Orlen Wisły Płock, Igor Źabić. "Święta wojna" robi w Europie wrażenie, bo choć podobnych potyczek znajdzie się jeszcze kilka, to tylko nieliczne mogą równać się z nią tradycją, poziomem czy atmosferą.
Wiemy, że jest bardzo "gorąco"
PGNiG Superliga to dla większości zagranicznych telewizji produkt skrajnie niszowy, czemu nie można się specjalnie dziwić. A jednak, każdy szanujący się kibic handballu wie o czym mowa, gdy słyszy dwie nazwy: PGE VIVE Kielce oraz Orlen Wisła Płock. - Wiadomo, że ludzie nie oglądają waszej ligi, ale "świętą wojnę" dobrze znam z opowieści zawodników, którzy grali w Polsce. Wiemy, że jest bardzo "gorąco" - mówi nam Zoran Misevski, macedoński dziennikarz stacji TERA TV. - Nawet gdybyśmy chcieli, węgierska telewizja tego nie transmituje, a szkoda, bo dla kibiców z Węgier byłoby to bardzo interesujące widowisko. Zwłaszcza teraz, kiedy Xavier Sabate pracuje w Płocku - dodaje z kolei Dávid Becsei, dziennikarz portalu hetmeteres.com.
Co ciekawe, sytuacja trochę inaczej wygląda w kraju, w którym piłką ręczną interesuje się masowo i który leży tuż za naszą zachodnią granicą - w Niemczech. - U nas kwestia piłki ręcznej w telewizji to w ogóle skomplikowana sprawa. Nawet nasza liga jest w kodowanej, płatnej ofercie Sky, nie wspominając o zagranicznych rozgrywkach, których nie ma w ogóle. Ale i tak nie sądzę, żebyś przeczytał cokolwiek o meczu VIVE z Wisłą w niemieckich mediach... - mówi niemiecki dziennikarz Niklas Schomburg z "Kieler Nachrichten".
ZOBACZ WIDEO Kadra w rozsypce przed Włochami. Dwóch ważnych zawodników kontuzjowanych
Wszyscy podkreślają jednak zgodnie, że dobrze wiedzą o tym, jak traktowane jest u nas spotkanie odwiecznych rywali. Głównie dlatego, że sami podają przykłady swoich najgorętszych rywalizacji. Większość z nich blednie jednak w porównaniu z polskim "piekiełkiem".
Matka wszystkich derbów
Nasze derby nie mają jednak tak bogatej historii jak rywalizacja THW Kiel oraz SG Flensburga-Handewitt. To z pewnością odpowiednik futbolowych potyczek FC Barcelony z Realem Madryt.
- To wyjątkowe mecze. Oba miasta dzieli godzina drogi samochodem, a piłka ręczna na północy Niemiec znaczy bardzo dużo. Atmosferę meczu czuć nawet kilka dni przed spotkaniem - wyjaśnia Sascha Staat, gospodarz i producent programu "Kreis Ab", poświęconemu handballowi za naszą zachodnią granicą.
"Derby Północy" nakręcają rywalizację nie tylko w Bundeslidze, ale i Lidze Mistrzów. Niemcy mówią, że to "matka wszystkich derbów". Ostatnio lepsi okazali się mistrzowie Niemiec z Flensburga, ale najbardziej pamiętne starcia to te w finałach Champions League. - W głowie utkwił szczególnie finał Ligi Mistrzów z sezonu 2006/07. Niestety, za sprawą oskarżeń o korupcję - zdradza Niklas Schomburg. Staat wskazuje zaś na finał Ligi Mistrzów z 2014 roku. Wówczas to "Wikingowie" zrewanżowali się na "Zebrach", choć przed początkiem turnieju nie stawiał na nich nikt.
Derby modelowe
Przez lata najbardziej podobnej rywalizacji do "świętej wojny" upatrywać mogliśmy na Węgrzech. Tam również w grze o najwyższe laury liczą się tylko dwa ośrodki - Veszprem i Szeged. Przez 12 lat dominowało Telekom Veszprem, jednak rok temu Pick przerwał hegemonię. - Pick zebrał najlepszą kadrę w historii. Niesamowicie rozwinęli się od 2013 roku, kiedy przyszedł tam trener Pastor. W zeszłym sezonie mieliśmy do czynienia też ze słabością Veszprem i taki mamy efekt - tłumaczy Becsei.
- Mecze nie są jednak brutalne, nie dochodzi do żadnych scysji - dodaje Węgier. Gra Picku z Veszprem to także pojedynek nie tylko na parkiecie, ale i na trybunach. Czerwone ściany kibiców w Veszprem, niebiesko i bardzo głośno jest w Segedynie. Czerwony zamienić na żółty i brzmi jak opis "świętej wojny" sprzed lat.
Na kolejne tego typu derby wyrasta powoli rywalizacja Paris Saint-Germain HB oraz Montpellier HB we Francji. W przeszłości zaś na pewno zwrócilibyśmy uwagę na starcia Barcelony Lassy z BM Atletico Madryt. Niestety, po kryzysie i bankructwie klubu z Madrytu w Hiszpanii nastała dominacja Katalończyków, co znacznie osłabiło ligę.
Fiesta na trybunach
Portugalia jest dość egzotycznym krajem, wszak na mapie światowego handballu dopiero zaczyna coś znaczyć. - Oczywiście, piłka ręczna nie jest tam tak popularna, jak futbol, ale wszyscy czekają na spotkania wielkiej trójki: Sportingu, Porto i Benfiki. Wtedy rozpoczyna się szaleństwo. Nigdy wcześniej czy później czegoś takiego nie przeżyłem wcześniej. Bitwa trwa na parkiecie i poza nim - zdradza Igor Źabić.
Słoweniec do Płocka przybył właśnie ze Sportingu Lizbona i ma o czym opowiadać. - Kiedy graliśmy z Porto, trybuny pękały w szwach. Myślę, że na mecze przychodziło ponad 3000 osób. Czuliśmy się jak na stadionie, kibice czasem odpalali pirotechnikę. Tak, wewnątrz hali! - wspomina Słoweniec. Pod względem atmosfery, trzeba zaufać Źabicowi, portugalskie derby plasują się zatem w czołówce, biorąc jednak pod uwagę poziom sportowy, traktować należy je jednak bardziej jako ciekawostkę.
Jednostronnie
Do płocko-kieleckiej rywalizacji nie mogą się równać natomiast choćby spotkania na tak gorącym terenie jak Macedonia. - To z pewnością największa bitwa w naszej piłce ręcznej, teraz jednak zespoły są na różnym poziomie - Vardar naszpikowany gwiazdami z zagranicy, Metalurg postawił na młodzież i promowanie graczy ze swojej akademii. To przyniosło im tylko jedną wygraną w ostatnich 20 spotkaniach. - mówi Misevski. I dodaje: - Gdy dziesięć lat temu Lino Cervar przyszedł do Metalurga, stworzył świetny zespół z gwiazdami jak Stanić czy Vugrinec. Wszystko zmieniło się po przejęciu Vardaru przez Samsonenkę. Wtedy zaczęła się hegemonia Vardaru, który teraz wygrywa u nas w kraju wszystko - kontynuuje.
Smaczku dodaje rywalizacja na trybunach. - Fani Vardaru należą do czołówki w Europie po części dlatego, że duża liczba z nich to także kibice piłkarskiej sekcji klubu. Metalurg jest teraz znacznie mniej popularny - kończy.
Na Słowenii spotkania Celje Pivovarnej Lasko i RK Gorenje Velenje nie rozgrzewają już tak jak dawniej. - Oba zespoły mają bogatą historię, potrafią bardzo dobrze grać w piłkę ręczną, więc ich mecze zawsze są interesujące. Od lat rywalizacja stoi na wysokim poziomie. Wcześniej to Gorenje zwykle było górą, ostatnio zawsze wygrywa jednak Celje. Nie ma jednak nienawiści między fanami tych drużyn, daleko do tego. Jest spokojniej niż w Polsce, nie przypominam sobie, by dochodziło do rękoczynów czy innych kontrowersyjnych sytuacji. Mimo że to największy klasyk na Słowenii, w Polsce podczas "świętej wojny" jest dużo lepsza atmosfera - mówi Igor Źabić.
Niestety, biorąc pod uwagę historię ostatnich spotkań VIVE i Wisły, niebezpiecznie zmierzamy w stronę modelu macedońskiego czy słoweńskiego. Choć poziom jest u nas zdecydowanie wyższy, Wisła od lat nie jest w stanie przeciwstawić się VIVE, przez co atmosfera także uległa pogorszeniu.
Chciałoby się więc, by rywalizacja kielecko-płocka (czy też płocko-kielecka) zmierzała w stronę meczów THW z Flensburgiem czy Veszprem z Pickiem Szeged, będących gwarantem nie tylko wyrównanego poziomu, ale i niespodzianek, świetnej atmosfery i sportowej uczty. Klucz? Wszystkie cztery ekipy od lat utrzymują się w ścisłej czołówce na Starym Kontynencie, mozolnie budując swoją pozycję. Bo do tanga trzeba dwojga, w Polsce niestety różnica dzieląca oba zespoły zrobiła się zbyt duża. Miejmy jednak nadzieję, że Wiśle uda się zasypać przepaść. Będzie to z korzyścią dla ligi, kibiców i obu ekip. Dlatego w najbliższym starciu, mimo wszystko, liczymy na emocje.