W niedzielnym pojedynku finałowym pomiędzy lubińskim Zagłębiem a Politechniką Koszalińską górą były zawodniczki z Dolnego Śląska. Jednak zwycięstwo nie przyszło im łatwo. Po połowie spotkania bliżej wywalczenia trofeum była ekipa z północy Polski. Obie drużyny grały zachowawczo i nieskutecznie. - Wydaje mi się, że było to spowodowane stresem. Ta cała otoczka, kibice być może sparaliżowały nas, ale pierwsze koty za płoty. W drugiej połowie wyszłyśmy innym zespołem. Od początku do końca narzuciłyśmy ton grania i według mnie to zadecydowało o zwycięstwie - powiedziała Karolina Semeniuk, zawodniczka zwycięskiego klubu. Jej zdanie podziela koleżanka z zespołu. - Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu bardzo nerwowa. Na to nie ma żadnego wytłumaczenia, po prostu tak się stało, ale w drugiej połowie stałyśmy się znowu sobą i pokazałyśmy kto rządzi na parkiecie - twierdzi Aleksandra Jacek.
Trudno nie zgodzić się z lubiniankami. W drugiej połowie były zdecydowanie skuteczniejsze. W opinii koszalinianek rywalkom pomógł sędzia parokrotnie odsyłając je na ławkę kar oraz nie dyktując rzutów karnych. Bardzo zdziwiona takimi komentarzami jest Aleksandra Jacek, która uważa, że sędziowie nie wypaczyli wyniku rywalizacji. - Nie zgadzam się z tymi opiniami. Równie dobrze u nas można dopatrzyć się dwuminutowych wykluczeń w ważnych momentach, kiedy mogłyśmy odskoczyć Koszalinowi. Mogę spokojnie powiedzieć, że sędziowie karali nas po równo - powiedziała kołowa zdobywczyń Pucharu Polski.
Zawodniczki Zagłębia były bardzo zadowolone z warunków, jakie zapewnił Kalisz podczas trwania całej imprezy. - Ten turniej, to pełen profesjonalizm. Każdy z organizatorów przywitał nas i traktował nas z szacunkiem. Myślę, że Kalisz jest takim miastem, który ma piękny obiekt i zasługuje na organizację takich imprez - stwierdziła Karolina Semeniuk.
Dla lubinianek jest to pierwszy sukces w bieżących rozgrywkach. Na tym może się nie skończyć. Zagłębie jest w finale ligowych rozgrywek. - Mam nadzieję, tak jak wszystkie koleżanki, że to nie będzie nasze ostatnie trofeum wywalczone w tym sezonie i będziemy się jeszcze cieszyć z wywalczonego złota w lidze. Jednak będzie to nas kosztowało wiele wysiłku, bo SPR nam nie odda boiska. Będziemy musiały je same sobie wywalczyć, ale wierzę, że uda się zdobyć upragniony medal - powiedziała Semeniuk. Rywalem ekipy z Dolnego Śląska będzie Asseco Lublin. W tym roku drużyny spotkały się cztery razy. W lidze lepsze okazały się lublinianki, natomiast w pucharze lepsze były zawodniczki Bożeny Karkut. - Asseco na pewno tanio skóry nie sprzeda i dobrze o tym wiemy, ale mam nadzieję, że wynik będzie dla nas dobry i zwycięsko wyjdziemy z tej potyczki - zakończyła Jacek.