- Prowadziliśmy już różnicą sześciu czy siedmiu bramek. Kontrolowaliśmy to spotkanie, jednak w zawodników weszło rozluźnienie i zaczęły się proste, niewymuszone błędy. Przeciwnik zaczął stopniowo odrabiać straty. Mecz zakończył się jednobramkową wygraną na nasze własne żądanie, choć mógł całkiem inaczej. Powinniśmy to wygrać wyżej - ocenia niedzielny pojedynek z Energą MKS Kalisz, Bartłomiej Jaszka.
Pierwsza część spotkania przebiegała pod dyktando skutecznego i nieustępliwego w obronie MKS Zagłębia Lubin, jednak po zmianie stron inicjatywę przejął beniaminek. Według szkoleniowca Miedziowych, wpływ na wynik miały brak koncentracji i za szybkie reakcje w defensywie. - Gdy unikaliśmy strat i niepotrzebnie nie wybiegaliśmy w obronie, wszystko wyglądało w porządku - mówi trener.
- W drugiej połowie uciekła koncentracja i zabrakło w obronie dojścia do przeciwnika w ostatnim momencie. MKS bramka po bramce nas dochodził, na co my często nie odpowiadaliśmy. Co istotne, nie wykorzystaliśmy też sytuacji, na jakie przeciwnik nam pozwalał. W kaliskiej defensywie są ogromne dziury, dzięki czemu na okrągło można grać "jeden na jeden", tylko trzeba pójść prostopadłym atakiem na bramkę. Trzeba to w rewanżu wykorzystać - zauważa Bartłomiej Jaszka.
Choć Kalisz jest bardzo trudnym terenem, drużyna z Dolnego Śląska nie jedzie tam z duszą na ramieniu. Celem jest zwycięstwo i awans do ćwierćfinałów. - Trzeba być dobrze nastawionym. Gdy pokażemy na parkiecie charakter i zostawimy na boisku serce, można ten mecz wygrać - twierdzi szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: zespół Jana Bednarka nie zatrzymał Chelsea, hokejowa akcja Girouda [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]