Tymoteusz Piątek przypomniał o sobie. Polak mistrzem Czech z Banikiem Karvina

Po kilku latach w Superlidze opuścił Zabrze, bo chciał grać. Tymoteusz Piątek znalazł swoje nowe miejsce na ziemi, czeską Karvinę. Z Banikiem zdobył mistrzostwo Czech, pierwsze dla klubu od ośmiu lat.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Tymoteusz Piątek WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Tymoteusz Piątek
Hala w przygranicznej Karvinie wypełniona po brzegi, ogromny tumult, wspaniała atmosfera. HC Banik grał z Talent M.A.T. Pilzno o pierwsze od ośmiu lat mistrzostwo Czech. W składzie Tymoteusz Piątek, były młodzieżowy reprezentant Polski. W domowych meczach rzucił dwa gole, Górnicy (Banik to po czesku Górnik) prowadzili w rywalizacji 2:0 i potrzebowali jednego sukcesu. Cel zrealizowali w Pilźnie. Piątek dołożył jednego gola do mistrzowskiego dorobku i świętował swój największy sukces w karierze.

Rosły obrotowy, rodowity zabrzanin, przez 6 lat występował w Górniku, z roczną przerwą na wypożyczenie do Gdańska. W macierzystym klubie nie dostawał wielu szans, przeważnie był numerem trzy na tej pozycji za Markiem Daćką i Jurijem Gromyką. Po sezonie 2016/17 dostał ofertę z Karviny i nie zawahał się, choć liga czeska nie należy do najpopularniejszych kierunków, również dla Polaków.

- Chciałem przede wszystkim grać, a w Górniku pozycja kołowego była obsadzona znakomitymi zawodnikami. Karvina potrzebowała kołowego, ponieważ podstawowy gracz leczył kontuzję kolana. Nie zastanawiałem się praktycznie ani chwili. Dla mnie była to okazja do rozwoju - tłumaczy.

Do przenosin zachęcał go znany z Pogoni Szczecin Michal Bruna. Niegdyś czołowy środkowy Superligi po kilku latach wrócił do Karviny. - Władze klubu przedstawiły mi jasno plan rozwoju klubu i to mi się spodobało. Fachowe podejście i dążenie do wyznaczonego celu. Michał Bruna utwierdził mnie w decyzji - dodaje Piątek.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: PGE VIVE z awansem do finału po trudnej przeprawie w rewanżu z Azotami

W Czechach spotkał się z zupełnie odmienną kulturą gry. - Byłem dosyć zdziwiony, piłka ręczna jest inna, twardsza. W czeskiej Extralidze nie ma też tak wysokich i silnych graczy jak w Polsce, są za to mniejsi i zwinniejsi - wyjaśnia.

Poziom nie odbiegał znacząco od standardów Superligi, w końcu Czesi robią postępy, zajęli szóste miejsce na mistrzostwach Europy i kilku graczy z rodzimej ligi załapało się do kadry. - Raczej nie przesadzę, jeśli powiem, że czołowe drużyny odpowiadają polskim średniakom.

Z przebiegu sezonu nie zapowiadało się, że Banik może wdrapać się na ligowy szczyt, po rundzie zasadniczej zajmował drugie miejsce ze stratą sześciu punktów do HC Zubri. - Naszym celem była pierwsza czwórka, co i tak byłoby sukcesem. Wierzyłem jednak w medale. Klub stworzył świetne warunki, starsi zawodnicy służą młodszym doświadczeniem. Piłka ręczna jest bardzo popularna w Karvinie, więc kibice bardzo nam pomagają, także na wyjazdach. Efekt - przegraliśmy tylko jedno spotkanie w fazie play-off i wywalczyliśmy złoto - podkreśla obrotowy.

Piątek nie zamierza na tym poprzestać. Za kilka miesięcy czekają go występy w europejskich pucharach, bo jego kontrakt obowiązuje także na kolejny sezon. - Uważam, że Banik Karvina był właściwą opcją. Mieszkam w Czechach, ale miasto leży tuż przy granicy i w wolnym czasie wracam do Zabrza, gdzie mam rodzinę i dziewczynę. Ani trochę nie żałuję - podsumował Piątek.

24-latek jest jednym z dwóch Polaków na co dzień grających w Extralidze. Sezon w HBC Ronal Jicin spędził Mateusz Wolski, były rozgrywający Zagłębia Lubin.

Czy Tymoteusz Piątek powinien dostać kolejną szansę w Superlidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×