Bundesliga: Zebry ponownie lepsze od Lwów

To już musi nabawić kompleksów zawodników Rhein-Neckar Lowen. Trzecia porażka podopiecznych Wolfganga Schwenke z THW Kiel na przestrzeni kilku tygodni, tym razem na ligowych parkietach, zepchnęła Lwy na trzecie miejsce w tabeli.

Wojciech Jabłoński
Wojciech Jabłoński

Sobotnia konfrontacja była kolejną okazją RNL do odegrania się na Zebrach za porażkę w Lidze Mistrzów, a później w Pucharze Niemiec. THW Kiel nie przewidziało jednak taryfy ulgowej dla Lwów i zwyciężyło 33:28.

Od początku spotkania bardzo aktywni byli Mariusz Jurasik oraz Karol Bielecki, po którego golu Lwy prowadziły w 5. minucie 4:3. Na dwie bramki przewagi podwyższył Uwe Gensheimer, jednak cztery z rzędu trafienia Zebr zmusiły Wolfganga Schwenke do poproszenia o czas. Zaraz później ponownie trafił Józek, który jakby chciał działaczom z Kilonii udowodnić, że wart jest tych 800 tyś. euro, które rzekomo Niemcy chcą zaproponować prezesowi Vive Kielce za polskiego rozgrywającego. Gospodarze jednak systematycznie powiększali przewagę, która w 20. minucie sięgnęła czterech oczek. Kilończycy jak zwykle imponowali niezwykle szczelną obroną z trzema dwumetrowcami na środku. Jednak grające nieco drugim garniturem THW Kiel zaczęło popełniać proste błędy, a przewagę Zebr pomógł zmniejszyć Sławomir Szmal, który zastąpił ukaranego dwiema minutami Henninga Fritza. Do końca pierwszej połowy to jednak mistrzowie Niemiec dyktowali warunki gry i do szatni schodzili z prowadzeniem 16:11.

Po przerwie przewaga gospodarzy wciąż rosła, a nieskutecznością w barwach RNL raził Bielecki, który po dobrym początku spotkania zaczął przegrywać kolejne pojedynki z Thierrym Omeyerem. Goście jednak broni nie składali i po trafieniach Jurasika i Gensheimera przewaga Zebr stopniała do dwóch bramek (19:17). Taki obrót spraw nie przypadł do gustu trenerowi kilończyków Alfredowi Gislasonowi, który od razu poprosił o przerwę. Nie wiadomo, jakby się potoczyły losy spotkania, gdyby Christian Schwarzer zdobył kontaktową bramkę. Tymczasem to Zebry szybko "odjechały" i po golu w 48. minucie najskuteczniejszego na parkiecie Vida Kavticnika podwyższyły prowadzenie na 26:19. Po tym ciosie Lwy już się nie podniosły i ostatecznie po raz kolejny przegrały 28:33. Mariusz Jurasik zapisał w sumie na swoim koncie siedem trafień, jednak to Uwe Gensheimer, który zdobył dwie bramki więcej, był najskuteczniejszym w swojej drużynie. Trzy gole były autorstwa Karola Bieleckiego.

Już za tydzień THW Kiel czeka najważniejszy dwumecz tego sezonu - finał Ligi Mistrzów przeciwko Ciudad Real. Jeśli zespół Gislasona podtrzyma obecną formę, to może skutecznie zrewanżować się Hiszpanom za zeszłoroczną konfrontację.

Potknięcie Lwów wykorzystali zawodnicy HSV Hamburg, którzy pokonali na wyjeździe TSV Minden 31:25. Zespół Martina Schwalba przez cały czas kontrolował przebieg wydarzeń na boisku, choć były momenty, że przewaga gości topniała do dwóch bramek. Wtedy jednak ekipa z Hamburga podkręcała tempo, co powodowało, że jej zwycięstwo nie było zagrożone. Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania był Hans Lindberg, który zdobył jedenaście goli. Pięć bramek zapisał na swoim koncie Krzysztof Lijewski.

W innym ciekawym spotkaniu Flensburg-Handewitt pokonał przed własną publicznością TBV Lemgo 27:25. Gospodarze zafundowali swoim kibicom nerwową końcówkę mimo, że na dwadzieścia minut przed końcem spotkania prowadzili 22:16. Wtedy goście postawili wszystko na jedną kartę, a ich dużo lepsza gra przyniosła efekt w postaci remisu 23:23. W końcówce jednak ponownie do głosu doszli zawodnicy Flensburga, którzy ostatecznie zwyciężyli 27:25.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×