We Wrocławiu odżywa piłka ręczna. Forza nadzieją na lepsze jutro

Do niedawna Wrocław był kolebką polskiej piłki ręcznej. Teraz Śląsk ugrzązł w II lidze, a wizerunek tamtejszego handballa próbuje odbudować Forza Wrocław, która awansowała na zaplecze Superligi.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Forza Wrocław Materiały prasowe / Forza Wrocław / Na zdjęciu: Forza Wrocław
Forza nie jest zupełnie nowym tworem, ale w świecie piłki ręcznej dopiero raczkuje. Prezes Renata Granowska i jej mąż Wojciech oraz trenerzy Marcin i Marek Palica podjęli się misji zbudowania solidnej marki. Przed sezonem 2017/18 sekcję zgłoszono do rozgrywek II ligi.

- Powstaliśmy prawie 10 lat temu, a piłką ręczną zajęliśmy się 2 lata temu. Znaliśmy się z trenerem Palicą, temat pojawił w prywatnych rozmowach, Szczerze mówiąc, marzyła nam się sekcja handballa. Uznaliśmy, że przyszedł taki czas, by zgłosić zespół do II ligi i stworzyć program szkolenia młodzieży. Już teraz prowadzimy swoje grupy - wyjaśnia prezes Granowska.

Przez ostatnie miesiące Wrocław był białą plamą na mapie polskiej piłki ręcznej, a przecież pod względem osiągnięć tylko PGE VIVE Kielce może równać się z dawnym Śląskiem. Z Jerzym Klempelem, Danielem Waszkiewiczem czy Zbigniewem Tłuczyńskim w składzie, pod wodzą Bogdana Kowalczyka, seryjnie zdobywał tytuły mistrzowskie i dotarł do finału Puchar Europy. Gablota uginała się pod ciężarem pucharów, na koncie Śląska 15 mistrzostw Polski, ostatnie w 1997 roku. Tąpnięcie nastąpiło latem 2010 roku, klub nie znalazł sponsorów i ogłosił upadłość. Próba reaktywacji, jako niepowiązany z poprzednikiem Śląsk Wrocław Handball Team, skończyła się spektakularną klęską. Po dwóch latach w Superlidze drużyna z hukiem zleciała do I ligi, ledwo wiążąc koniec z końcem. Rok później, w równie słabym stylu, pożegnali się z zapleczem i bez sukcesów tuła się po drugoligowych parkietach.

Cała nadzieja w Forzy, zbudowanej głównie z wychowanków trenera Palicy. W pierwszym roku istnienia sekcja zrobiła wynik nawet ponad stan. - W debiutanckim sezonie zamierzaliśmy wejść do czołowej piątki i dopiero po roku starać się o awans. Zajęliśmy drugie miejsce i dostaliśmy zaproszenie do powiększonej pierwszej ligi - przyznaje Palica.

ZOBACZ WIDEO MŚ 2018. Raport z Warny: Organizatorzy zapomnieli o Polakach. Nie pierwszy raz

- Wszystko potoczyło się szybko, w ciągu roku dostaliśmy się do pierwszej ligi, dopiero pracujemy na swoją markę. Nie jest łatwo pozyskać sponsorów, radzimy sobie jak możemy, ale myślę, że swoją grą możemy przykuć zainteresowanie. Trzeba wiedzieć, jaki jest towar, a dopiero potem go kupić. Co dla nas równie ważne, widzimy, że coraz więcej dzieci lgnie do piłki ręcznej - dorzuca Granowska.

Władze Forzy idą własnym torem, nic nie robią na hura, nie powielają błędów Śląska i mozolnie budują swoją pozycję. Plany są bardzo ambitne, łącznie ze staraniami o Superligę. - Jak każdy beniaminek, najpierw chcemy się utrzymać. Nie zamierzamy wymieniać pół składu i rok po roku awansować. Ten model zastosowano już we Wrocławiu i zupełnie się nie sprawdził. Zawodnicy liznęli Superligi, ale są wciąż młodzi i czasem brakuje stabilności. Dobrze by było, żeby na razie zadomowić się w środku tabeli. W perspektywie trzech-czterech lat chcemy powalczyć o czołowe lokaty. - ocenia Palica.

Kilku zawodników ma na koncie debiut w Superlidze. Ówczesny trener Śląska Piotr Przybecki musiał łatać dziury kadrowe wrocławską młodzieżą albo nieco starszymi miejscowymi graczami. W ten sposób szanse dostali Michał Wiewiórski, Piotr Burzyński, Łukasz Palica i Jakub Kuczyński. Najbardziej doświadczonym graczem jest szef obrony Kamil Herudziński, który wywalczył ze Śląskiem awans do Superligi i był istotnym punktem zespołu. W I lidze występowali Krzysztof Muszak czy Marcin Borzymowski, za duży talent uznaje się Filipa Mistaka, syna Krzysztofa, mistrza Polski ze Śląskiem.

- Prowadziłem chłopaków od czwartej klasy podstawówki przez osiem lat. Znam ich wartość. Do tej pory moi wychowankowie nie mieli wielkiego wyboru we Wrocławiu, teraz zgłosili się do mnie i dobrze nam się współpracuje. Większość z nich to studenci, kilku pracuje zawodowo i muszą pogodzić to z treningami. Nie grają za darmo, mają zapewnione stypendium za pierwszą ligę - podkreśla Palica.

Forza to wciąż anonimowa nazwa w środowisku, ale cieszy, że już na początku swojej działalności przyciąga sporo kibiców. Zupełnie inaczej niż Śląsk, nawet za czasów w Superlidze. Jego losem nie interesował się właściwie nikt, na trybunach zjawiało się co najwyżej 100 osób, po odliczeniu obsługi i dziennikarzy liczba widzów spadała o połowę. Trybuny straszyły pustkami, w przypadku Forzy frekwencja wygląda znacznie lepiej, a to ważny krok do odbudowy piłki ręcznej we Wrocławiu, tak ważnym mieście dla historii polskiego szczypiorniaka.

22 września Forza zainauguruje rozgrywki I ligi meczem wyjazdowym z AZS UZ Zielona Góra.

Czy Forza Wrocław za kilka lat awansuje do Superligi?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×