Emocji chwile dwie - relacja z meczu Wisła Płock- Vive Kielce

Wisła Płock pokonała przed własną publicznością Vive Kielce 32:24. Dzięki temu zwycięstwu aktualni Mistrzowie Polski zrobili milowy krok w stronę obrony tytułu. Do osiągnięcia upragnionego celu podopiecznym Flemminga Oliviera Jensena potrzeba już tylko jednego zwycięstwa. Być może już w niedzielę na płockiej hali Chemika dojdzie do koronacji, jednak warunkiem niezbędnym do tego sukcesu będzie powtórne zwycięstwo nad ekipą prowadzoną przez selekcjonera reprezentacji Polski Bogdana Wentę. Zwycięstwo nie przyjdzie jednak Nafciarzom łatwo, gdyż zapewne zawodnicy Vive nie mając już nic do stracenia postawią wszystko na jedną kartę. Wszystko to sprawia, że kibice mogą być pewni, że w niedzielnym meczu nie zabraknie walki i emocji.

Mecz nie należał do pięknych, gdyż dla obu ekip najważniejszy był końcowy wynik, a nie styl w jakim ten wynik został osiągnięty. Lepiej zamierzone zadania wypełnili grający w niebieskich strojach gospodarze, którzy zwyciężyli 32:24. Po raz kolejny wyróżniającą się postacią Wisły był Morten Seier, który momentami czynił między płockimi słupkami cuda. Na pochwałę zasługują jednak wszyscy zawodnicy Wisły, którzy mimo słabszych momentów wyraźnie przeważali nad faworyzowaną ekipą Bogdana Wenty. To właśnie trener reprezentacji i jego podopieczni najbardziej rozczarowali. W ciągu 60 minut udało im się tylko dwukrotnie nawiązać równorzędną walkę z Wisłą, a prawdziwe emocje kibice mogli oglądać jedynie przez niecałe 11 minut.

Tuż przed pierwszym gwizdkiem nagrody pieniężne z rąk władz miasta odebrali młodzi podopieczni trenerów Michała Skórskiego i Bogdana Janiszewskiego, którzy zdobyli złote medale podczas Mistrzostw Polski Juniorów w Ostrowie. Natomiast drobny upominek z rąk kibiców Wisły odebrał duński bramkarz Nafciarzy Morten Seier, który został wybrany najlepszym graczem kwietnia.

Jako pierwsi prowadzenie objęli gospodarze, a na listę strzelców wpisał się Sebastian Rumniak, a chwilę później Tomasz Paluch skutecznie wykończył kontrę i po zaledwie 60 sekundach gry na tablicy świetlnej widniał wynik 2:0. Chwilę później pierwszą bramkę dla gości zdobył najjaśniejszy punk kieleckiej ekipy Tomasz Rosiński. Chwilę później swoją bramkę dorzucił też Piotr Grabarczyk i mecz zaczynał się od nowa. Okres między 4, a 7 minutą meczu to gra bramka za bramkę oraz duża ilość ostrych starć i walki na parkiecie. Kolejny gol padł dopiero w 10 minucie, a jego autorem był kołowy Wisły Bartosz Wuszter.

Od tego momentu Kielczanie popełniali coraz więcej błędów własnych, a między słupkami szalał niezawodny ostatnio Morten Seier. Jego koledzy z pola również nie próżnowali i po 18 minutach gry odskoczyli ekipie Vive na trzy bramki (10:7). Jednak łatwo dało się zauważyć, że Nafciarzy nie zadowala takie prowadzenie i niesieni fanatycznym dopingiem płockich fanów punktowali przyjezdnych., by po rzucie Sebasiana Rumniaka prowadzić aż 15:9!

Jednak wtedy obudzili się goście, którzy zdobyli 4 bramki z rzędu, na co Wisła odpowiedziała tylko trafieniem Rafała Kuptela. Jako ostatni, już po syrenie kończącej pierwszą partię, na listę strzelców wpisał się Rafał Gliński, który skutecznie egzekwował rzut karny.

Początek drugiej części spotkania to ponownie wielki come back kieleckiej ekipy. Zawodnicy w żółto-niebieskich strojach w ciągu 6 minut zdołali odrobić stratę z pierwszej połowy, jednak w tym momencie w tej rozpędzającej się kieleckiej machinie coś pękło… Podopieczni selekcjonera zaczęli popełniać proste błędy i razili nieskutecznością, co skrupulatnie wykorzystywali Wiślacy. 38 minutę, w której to po serii zmarnowanych sytuacji Vive bramkę zdobył Wiktor Jędrzejewski wyprowadzając tym samym swój zespół na jedno bramkowe prowadzenie 17:16, można nazwać swoistym początkiem końca gości.

Jednakże do 47 minuty zawodnicy Iskry starali się jeszcze dotrzymać tonu rozpędzającym się Nafciarzom. Wtedy też po bramce Mateusza Jachlewskiego Vive przegrywało zaledwie 23:20. Niestety czegoś zabrakło… Przez kolejne 13 minut to gospodarze dominowali, dzielili i rządzili na parkiecie zdobywając w tym czasie 9 bramek, przy zaledwie 4 trafieniach Kielczan i to właśnie „Gang Jensena” zasłużenie zwyciężył 32:24.

Wynik ten oznacza, że w niedzielnym spotkaniu Vive będzie grało z przysłowiowym nożem na gardle, gdyż porażka ostatecznie pozbawiłaby Kielczan marzeń o zawojowaniu europejskich salonów i Champion League. Płocczanie natomiast zrobią wszystko, aby do koronacji doszło już w niedzielę przed własną publicznością w hali, którą znają niczym własną kieszeń. Niecała doba to niewiele czasu, aby poprawić elementy techniczne i taktyczne, jednak wydaje się, że podobnie jak dziś o końcowym sukcesie zadecyduje psychika zarówno graczy, jak i trenerów. A my, kibice możemy tylko z niecierpliwością czekać na kolejny pojedynek dwóch najlepszych polskich ekip…

Wisła Płock - Vive Kielce 32:24 (16:13)

Wisła: Marcin Wichary, Morten Seier - Zbigniew Kwiatkowski 2, Wiktor Jędrzejewski 1, Tomasz Paluch 9, Rafał Kuptel 1, Bartosz Wuszter 2, Peter Nielsen, Michał Zołoteńko 6, Adam Twardo 5, Sebastian Rumniak 2, Witalij Nat 4.

Kary: 16 minut (Kwiatkowski, Zołoteńko, Twardo po 2, Wuszter, Kuptel)

Vive: Kazimierz Kotliński, Marek Kubiszewski - Piotr Grabarczyk, Kamil Krieger 1, Paweł Podsiadło 2, Patryk Kuchczyński 4, Mateusz Jachlewski 3, Paweł Piwko 1, Kamil Sadowski 1, Rafał Gliński 4, Daniel Żółtak, Henryk Knudsen, Tomasz Rosiński 7, Bartosz Konitz 1, Michał Stankiewicz.

Kary: 6 minut (Grabarczyk, Podsiadło, Żółtak)

Komentarze (0)