Karol Bielecki: Organizm wystawił mi rachunek

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
Jest w książce "Wojownik" scena, w której pierwszy raz odwozi pan Hanię do przedszkola. A później zostaje w samochodzie pod budynkiem i czeka, czy przypadkiem nie zadzwoni wychowawczyni z informacją, że coś się stało, że dziecko płacze za rodzicem. Myślę sobie: "Ten Bielecki to uczuciowy facet, nie jakiś zimny drań".

Przez dwadzieścia lat kariery stworzyłem wokół siebie pewną barierę i możliwe, że kibice tak mnie postrzegali. A ja jestem normalnym, ciepłym facetem. Kocham swoją rodzinę i zależy mi na tym, aby wszystko było poukładane. Mieszkam blisko przedszkola i faktycznie tak było. Wydaje mi się, że to normalne. Rodzice zawsze mocno przeżywają pierwsze dni swoich dzieci w przedszkolu.

Dziś ma pan więcej czasu dla rodziny?

Paradoksalnie w ciągu tygodnia miałem go więcej w trakcie kariery. Jeden, dwa treningi i popołudnie oraz wieczór mogłem poświęcić rodzinie. Gorzej było z weekendami, wiadomo. A teraz w tygodniu mam dużo zajęć. Prowadzimy ze Sławkiem Szmalem spółkę zajmującą się budową mieszkań we Wrocławiu. Zakładamy akademię, chcemy aktywizować najmłodszych i namawiać ich do piłki ręcznej. Pomagam przy mojej restauracji, jestem ambasadorem firmy Bridgestone, a także edukuję się w kierunku mów motywacyjnych.

Widzi się pan w roli mówcy?

Dobrze się w tym czuję. Chcę na bazie mojej historii budować motywy, które mogą inspirować ludzi. Występowałem niedawno w Rzeszowie, niedługo czeka mnie Łódź. Mierzę się z tym, oczywiście nie sam. Tak, jak trener odpowiada za taktykę na boisku, tak i tutaj mam człowieka, który dba, aby wszystko było poukładane. To Kamil Kozioł.

Ma pan świadomość tego, że jest legendą, ikoną?

Swoje w sporcie przeżyłem i zrobiłem. Byłem w kadrze przez wiele lat i ludzie, którzy interesowali się sportem, znają mnie. Szkoda byłoby to zaprzepaścić; chować się w domu i nic nie robić. Piłka ręczna potrzebuje, aby tacy ludzie jak ja czy Szmal cały czas byli przy niej. Zachęcali dzieci do uprawiania sportu, byli idolami.

Spłaca pan dług wobec piłki ręcznej?

Chcę oddać to, co dostałem. Sport to nie tylko zawodowe granie, także amatorstwo. Wychowuje, kształtuje charakter. Mnie dzieciństwo nauczyło, że jeśli sam o siebie nie zadbam i nie popracuję, to nie dostanę niczego za darmo. Kiedyś nie mieliśmy hal, mnie nie było stać na buty do treningu. Dziś dzieci mają wszystko i to może być problem. Do niczego nie dążą, panuje totalne rozleniwienie. Brakuje im wzorców, a idoli kreuje telewizja, której poziom to dno.

Da się to zmienić?

Trzeba od takich rzeczy odciągać. Pewnie, można rzucić dziecku tablet i niech siedzi, ogląda. To łatwiejsze niż wyjście na dwór, na rower, na zajęcia. A przecież taki młody człowiek nie musi być od razu zawodowcem. Może uprawiać sport amatorsko, ukształtować swój charakter i później osiągnąć coś w innej dziedzinie. Zostać wybitnym chemikiem czy matematykiem. Wystarczy chcieć.

Boli pana kondycja młodzieży, boli kondycja świata. Dużo w Karolu Bieleckim cywilizacyjnego pesymizmu.

To świadomość, nie pesymizm. Ludzie w Polsce ciągle pędzą, chcą więcej i więcej. Pragną mieć dobre samochody i fajne ciuchy, a nie skupiają się na tym, co jedzą, czym oddychają i jaką piją wodę. To ważne. Za chwilę temperatura spadnie, zacznie się sezon grzewczy i człowiek będzie oddychać trucizną. A później pójdzie do sklepu, gdzie na półce z napisem "żywność" leżą produkty, w których większość składu to chemia.

Staram się, aby moja rodzina jadła dobrze. Jeżdżę pod Kielce do zaprzyjaźnionych ludzi, którzy mają swoje uprawy. Nie chcę, żeby moje dzieci żywiły się chipsami, piły kolorowe napoje, truły się, jechały na cukrze. Te wszystkie rzeczy fajnie wyglądają na półce i mają dobrą reklamę. Ludzie dają się ogłupiać, a później chorują. Może lepiej postacią na edukację, na profilaktykę? Uświadamiać młodzież, że warto uprawiać sport, że warto zdrowo jeść. A nie warto się truć.

Autor na Twitterze:

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×