Wszyscy spodziewali się dokładnie takiego spotkania. Wypisz, wymaluj, powtórka sprzed roku. Nieustanna wymiana ciosów, popisy bramkarzy i temperatura bliska wrzenia.
Wszystko albo nic
Trener gospodarzy Rastislav Trtik znowu podjął maksymalne ryzyko. Od pierwszej akcji wycofywał golkipera i grał siódemką w ataku. Azoty pewnie doskonale wiedziały o rozwiązaniach Górnika, przecież Czech tą taktyką zaskoczył Wisłę w Płocku, ale puławianie niespecjalnie potrafili sobie z nią poradzić. Bartosz Jurecki rotował obrońcami, prawie każde rozwiązanie kończyło się tak samo - bez widocznej poprawy.
Zabrzanie do oporu korzystali z obrotowych. A to Jurij Gromyko, a to Marek Daćko urywali się spod opieki. Własnie Gromyko wyprowadził Górników na prowadzenie 7:5 i Jurecki musiał zganić swoich zawodników.
Trtik przygotował coś specjalnego także na własnej połowie. Oczywiście dla nikogo nie było zaskoczeniem, że Rafał Gliński i Michał Adamuszek wychodzili wyżej do rywali, ale plastyczne ustawienie było Azotom zupełnie nie w smak. Rzadko kiedy rzucali z czystych pozycji. A nawet gdy dochodzili do idealnej sytuacji, to czaił się na nich Mateusz Kornecki. Specjalista od spraw beznadziejnych.
Reklama Superligi
Kibice Azotów mogli być zaniepokojeni po pierwszej połowie. Marko Panić zapomniał amunicji z Puław, tylko Ante Kaleb poważnie zagrażał rzutem z dystansu. Górnicy - poza jednym przestojem i stratą czterech bramek z rzędu - grali naprawdę dobrze, niemal nie gubili piłek, do perfekcji opracowali dogrania do koła.
Nadzieje przywrócił nie kto inny jak Wadim Bogdanow. Rosjanin, jeden z najlepszych specjalistów w lidze i chyba wciąż niedoceniany bramkarz, rozgrzał się po przerwie i na kilka minut zamknął drogę do siatki. Odpowiadali Jerko Matulić, obudził się Panić i... wyrwał zabrzan z letargu.
Wyrównał Iso Sluijters i rozgorzała bitwa, podsycana dopingiem z trybun.
Powrót z zaświatów
W tym meczu było wszystko. Także spektakularny, wręcz filmowy powrót. Martin Galia dwa tygodnie temu wrócił do treningów po wielomiesięcznej rehabilitacji kolana. Dla niejednego 39-latka diagnoza "zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie" oznaczałaby koniec kariery. Czech nie poddał się, wrócił w wielkim stylu, choć według ostatnich meldunków z Zabrza miał jeszcze czekać na występ. Znalazł się w składzie, wyszedł na karnego i odbił rzut Matulicia.
Galia nie zdecydował o losach meczu, bo do końca został jeszcze kawał czasu, a Paweł Podsiadło próbował podciągnąć kolegów. Zrobiło się piekielnie gorąco. W pozornie prostych sytuacjach nogi ważyły kilkadziesiąt kilogramów więcej. Daćko potrafił - z przymusu - odpalić aż z 11. metra, by niedługo później zaprzepaścić okazję sam na sam z Bogdanowem.
Nerwy udzielały się wszystkim, nawet rutyniarze z Azotów podarowali gole Iso Sluijtersowi. Brązowi medaliści Superligi znaleźli się w gigantycznych tarapatach, przegrywali 22:25.
Bij lidera!
Koniec emocji? Gdzieżby. Puławianie jeszcze się podnieśli, Bogdanow trafił do pustej bramki i zrobiło się 26:25. Gospodarze nie wypuścili szansy z rąk, Aleksandr Buszkow dostał kapitalne podanie od Michała Adamuszka, po chwili zwycięstwo przypieczętował Sluijters. A ostatnia interwencja Korneckiego idealnie podsumowała spotkanie.
Górnik, pogromca potęg.
PGNiG Superliga, 7. kolejka:
NMC Górnik Zabrze - KS Azoty Puławy 28:25 (15:13)
Górnik: Kornecki (14/36 - 39 proc.), Galia (1/1), Zapora (0/1) - Buszkow 5, Daćko 5, Sluijters 5, Gromyko 4, Bąk 3/1, Tomczak 3, Czuwara 1, Gluch 1, Sićko 1, Adamuszek, Gliński, Gogola, Tatarincew
Karne: 1/2
Kary: 10 min. (Tatarincew, Adamuszek - po 4 min., Czuwara - 2 min.)
Azoty: Bogdanow (13/41 - 32 proc.) - Matulić 6/2, Kaleb 4, Panić 4, Podsiadło 3, Grzelak 2, Masłowski 2, Prce 1, Rogulski 1, Titow 1, Kasprzak, Gumiński, Seroka
Karne: 2/3
Kary: 10 min. (Skrabania, Seroka, Prce, Grzelak, Matulić - po 2 min.)
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: MMTS postraszył PGE VIVE w pierwszej połowie. Nie zabrakło efektownych akcji [WIDEO]
To nie my gramy dobry mecz ,tylko przeciwnik słabo?
Nie mówię że zrobimy jakieś miejsce w tym sezonie!!!Ale póki co gramy ...