Bogdan Wenta rozbił układ. Będzie prezydentem Kielc

PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Bogdan Wenta
PAP / Piotr Polak / Na zdjęciu: Bogdan Wenta

Bogdan Wenta wygrał w drugiej turze wyborów samorządowych z Wojciechem Lubawskim i został prezydentem Kielc. Człowiek sportu wszedł do polityki i rozbił układ. Przetrwał nagonkę, zdobył fotel. Jego rywal pełnił urząd przez 16 lat.

W tym artykule dowiesz się o:

Wenta - według sondażu exit poll - nie dał walczącemu o piątą kadencję Lubawskiemu żadnych szans. Zdobył 64 proc. głosów, czyli wygrał 64:36. A to wynik bardziej z koszykówki niż piłki ręcznej.

Pokonał drogę wyboistą, bo dla zawodowych polityków jest postacią niewygodną. Wszedł na ich boisko ze sportu. I kiedy okazało się, że z prestiżowych peryferiów - jako kandydat Platformy Obywatelskiej uzyskał w 2014 roku mandat eurodeputowanego - może rozsadzić układ władzy w Kielcach, oponenci błyskawicznie wzięli go na celownik.

Ataki z flanki

Najpierw poseł Prawa i Sprawiedliwości Dominik Tarczyński ogłosił, że Wenta "był członkiem ZOMO" i "trenował pałowanie na głowach Polaków". Kilka tygodni później Piotr Liroy-Marzec oskarżył kandydata o oferowanie mu "różnych rzeczy" i "rozdawanie Kielc", a tuż przed drugą turą wyborów jeden z portali - słowami anonimowego działacza Związku Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP) - poinformował, że przeciwni kandydaturze byłego trenera są jego wybitni podopieczni: Karol Bielecki oraz Sławomir Szmal.

Tarczyńskiego sąd skazał: zobligował do sprostowania i wpłaty 20 tysięcy złotych na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Liroy zderzył się ze stanowczym dementi, od medialnych spekulacji odcięli się byli kadrowicze. Wenta zachował spokój. Nie bawił się w gierki, nie szamotał w ruchomych piaskach. I pokazał, że małżeństwo sportu z polityką to czasem niezła myśl.

Najpierw wykorzystał nazwisko do sukcesu w eurowyborach. Zebrał doświadczenie, wychodził ścieżki, zbudował drużynę ("Kiedy ruszałem z kampanią, ludzie mogli powiedzieć: fajny gość, coś tam w telewizji krzyknął. Ale potem pojawiły się pytania. To wymagało czasu. Mojego, moich asystentów, mojego biura"). I w wyborach samorządowych zgarnął pełną pulę.

Dwa paszporty

Wcześniej był sportowcem, w reprezentacji Polski zagrał blisko 200 meczów. Został kadrowiczem wybitnym, ale trafił w piłce ręcznej na czasy ubogie. Nie miał szans na wielkie sukcesy, na chleb zarabiał za granicą: najpierw w lidze hiszpańskiej, później niemieckiej. W 1996 roku, goniąc za dobrem najbliższych oraz marzeniem o występie na igrzyskach olimpijskich, oddał polski paszport i wziął ten od sąsiadów z Zachodu.

- Byłem wtedy zawodnikiem i grałem w Niemczech - opowiadał mi kilka lat temu. - Moja rodzina właśnie się powiększyła. Wielu uznawało mnie za czołowego zawodnika Bundesligi, dostawałem nagrody, ale straciłem miejsce w kadrze. Bo za stary, bo się nie nadaje. Wiedziałem, że sytuacja w ZPRP jest trudna, na mecze kadry dojeżdżałem własnym samochodem z Hiszpanii, z Niemiec. Uważałem, że tak powinno być. Gra w kadrze to pewna służba. Najważniejsi byli jednak najbliżsi. Przeszedłem procedurę. Oddałem polski paszport, dostałem niemiecki. Wiedziałem jednak, że w końcu wejdziemy do Unii, że będzie można to odwrócić. Tak zrobiłem.

Obywatelstwo odzyskał w 2008 roku. Prowadził już wówczas reprezentację Polski, rok wcześniej jego drużyna zdobyła sensacyjne wicemistrzostwo świata. Wenta trafił na pokolenie zawodników wybitnych, zaczął działać według zachodnich wzorców. Nauczył Biało-Czerwonych, że od rywali różnią ich tylko kolory koszulek. Wprowadził piłkę ręczną w XXI wiek.

Człowiek pracy

Wenta to dziś najbardziej utytułowany szkoleniowiec w dziejach polskiego szczypiorniaka. Ma srebro i brąz MŚ, z PGE Vive Kielce po raz pierwszy w historii klubowej piłki ręcznej awansował do turnieju Final Four Ligi Mistrzów.

W życiu jest taki, jak w sporcie. Szczery, uczciwy; człowiek pracy i pasji. Respekt budzi i posturą, i postawą. Mocny uścisk dłoni. Twardy, głęboki głos. Kilka miesięcy temu widzieliśmy się w Kielcach, rozmawialiśmy o stanie naszego sportu. Momentami więcej było w tym monologu, bo Wencie trudno jest wejść w słowo. Wie, czego chce, i wie, co chce powiedzieć. Zawsze jest samcem alfa. Nie daje sobie wejść na głowę, zapędzić się w kozi róg.

Gra drużynowa

Wybory to jego sukces. Dał zwycięstwu twarz. Wiem jednak, co powie za chwilę, kiedy poznamy oficjalne wyniki. Podziękuje współpracownikom, wygranym okrzyknie drużynę. Opowiadając o swoich wicemistrzach świata zawsze podkreślał, że "tak samo, jak nie byłoby tego zespołu beze mnie, tak samo nie byłoby mnie bez nich". Życie, sport, polityka - to wszystko dla Wenty sporty drużynowe. "Forma budowania sytuacji, w której jesteś tak mocny, jak twoje najsłabsze ogniwo".

I pewnie dlatego często w życiu wygrywa.

Zna też inną prawdę. Regularnie powtarza: - Podpisując kontrakt, podpisuję też swoje zwolnienie. Kwestią jest tylko czas, miejsce i sposób pożegnania. Kiedy wygrywasz, masz wokół siebie tłum. Jak przegrywasz, zostajesz sam.

Autor na Twitterze:

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Demolka w Kielcach! Pewna wygrana PGE VIVE

Źródło artykułu: