Do bólu można się powtarzać - jeżeli Orlen Wisła Płock myśli o spokojnym wyjściu z grupy D, nie może już sobie pozwolić na niespodzianki. Każdy następny mecz jest kluczowy, no chyba że Nafciarze w kwestii awansu chcą zdać się na swoich rywali.
W czwartek na drodze płocczan stanie mistrz Szwajcarii, Wacker Thun. Osłabiony odejściami kluczowych graczy, łatający braki kadrowe juniorami zespół prowadzony przez Martina Rubina nie jest w tym sezonie w wysokiej formie. W Lidze Mistrzów zajmują ostatnie miejsce, jak dotąd zdobyli raptem jeden punkt w starciu przeciwko Riihimaeki Cocks. Nie zachwycają również w rodzimych rozgrywkach, w których zajmują odległą (jak na obrońcę tytułu) 5. pozycję.
Zawodnicy Wacker zdają sobie sprawę, że nie mają już szans na awans, a ewentualne postawienie się Nafciarzom będzie traktowane jako spory sukces. Ich cel jest jeden: udowodnić polskiemu zespołowi, że o punkty w ich hali wcale nie będzie tak łatwo. Ale o tym podopieczni Xaviera Sabate powinni doskonale wiedzieć, bowiem ich wspomnienia ze Szwajcarią do najlepszych nie należą.
Prawie dokładnie dwa lata temu, 26 listopada 2016 roku, wicemistrzowie Polski dość niespodziewanie przegrali wyjazdowe starcie przeciwko Kadetten Schaffhausen. Goście grali w tamtym spotkaniu chaotycznie, bezbarwnie, i chociaż przeciwnik kilkukrotnie wyciągał do nich rękę, to niebiesko-biało-niebiescy konsekwentnie ją odrzucali. Choć z tamtego składu ostało się raptem 5 zawodników (6 jeżeli liczyć kontuzjowanego Tomasza Gębalę), to Wiślacy muszą się mieć na baczności, żeby znowu nie zostać brutalnie skarceni.
ZOBACZ WIDEO Adam Kszczot w nowej roli. Został wydawcą WP SportoweFakty
Tym bardziej, że Wacker Thun u siebie to zupełnie inny rywal. Może bez zwycięstw, może bez punktów, ale Szwajcarzy potrafią napsuć krwi faworyzowanym rywalom. Co prawda Elverum Handball oraz Abanca Ademar Leon ostatecznie dopisały sobie po dwa oczka, jednak nie był to oczywiste wygrane - w obydwu przypadkach różnica wynosiła zaledwie jedną bramkę.
Wróćmy jednak do pozytywów - po nieudanym, pełnym wpadek październiku Nafciarze prezentują się coraz lepiej. Ich gra, chociaż często jeszcze rwana i nieskuteczna, nie jest już takim cierpieniem dla oczu jak w poprzednim miesiącu. Ponownie repertuarem dograń do pierwszej linii zaskakuje Nacho Moya, do pełni zdrowia (i formy) wracają Ondrej Zdrahala oraz Nemanja Obradović. Dobrze prezentują się również bramkarze, którzy zaczęli wreszcie odbijać piłki w kluczowych momentach - tak jak chociażby Adam Morawski w końcówce wygranego spotkania z Elverum.
Dodatkowo, do składu po odbębnieniu zawieszenia wraca Jose Guilherme de Toledo. Brazylijczyk ostatnie spotkanie z Norwegami przesiedział na trybunach, lecz teraz, z nowymi siłami, powinien dać chwilę wytchnienia dla Zigi Mlakara czy Michała Daszka. Tym bardziej, ze inny leworęczny zawodnik, Mateusz Góralski, nie jest jeszcze zdaniem Sabate gotowy do gry przy tak dużej odpowiedzialności.
Zgodnie z tradycją, hiszpański szkoleniowiec na mecz wyjazdowy zabrał dwóch bramkarzy. Obsadę między słupkami w czwartkowym meczu tworzyć będzie dwóch Adamów: Borbely oraz Morawski, który dobrymi występami zdaje się przekonał 42-latka o swoich umiejętnościach. W Płocku tym razem został kapitan drużyny, Marcin Wichary.
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Nafciarze powinni odnieść gładkie i kontrolowane zwycięstwo. Podobnie jednak było dwa lata temu, a mimo to płocczanie zaliczyli dość bolesne zderzenie z rzeczywistością. Teraz nie ma już jednak miejsca na błąd i gracze Wisły muszą bezwzględnie pokonać swojego rywala. Chociażby różnicą jednej bramki.
Początek meczu w czwartek (15.11.) o godzinie 20.
Liga Mistrzów, grupa D, 8. kolejka
Wacker Thun - Orlen Wisła Płock / 15.11.2018, godz. 20:00