Liga Mistrzów: nie dopuścić do tragedii. PGE VIVE podejmie Mieszkow Brześć

WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce
WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: piłkarze ręczni PGE VIVE Kielce

PGE VIVE w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów trafiło do grupy śmierci, a to oznacza tylko jedno - w każdej kolejce gra się o wszystko. W sobotę kielczanie podejmą Mieszkow Brześć, a wynik inny niż zwycięstwo nie wchodzi w rachubę.

Wybitnych sportowców porażki bolą zawsze. Każda przegrana ma jednak swoją wagę - niektóre z nich łatwiej wytłumaczyć, inne wręcz przeciwnie - są nie do zaakceptowania. Ewentualna strata punktów przez PGE VIVE Kielce w meczu z Mieszkowem Brześć należałaby zdecydowanie do tej drugiej kategorii.

Mistrzowie Polski otwarcie deklarują, że ich celem jest pierwsze miejsce w grupie A, a w takim wypadku o żadnych potknięciach nie może być mowy. Walka z czołówką już i tak jest piekielnie ciężka, nie wolno jej więc sobie dodatkowo utrudniać porażkami z zespołami z dolnej części tabeli.

Białorusini od kilku sezonów pukają do drzwi elity, kilka razy pokazali, że potrafią napsuć krwi najlepszym, ale to wciąż drużyna, która doświadczeniem nie może równać się z kielecką siódemką. Mieszkow po siedmiu kolejkach z czterema punktami na koncie zajmuje szóste miejsce w zestawieniu. W ostatniej serii gier szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego pokonali graczy z Brześcia aż dziewięcioma trafieniami, jednak przed meczem we własnej hali wszyscy są zgodni - sobotnie starcie będzie miało z tym zeszłotygodniowym nic wspólnego.

- Każdy mecz to inna historia. Wiemy, że w naszej grupie nie ma łatwych meczów, każdy może wygrać z każdym. Bardzo ciężko skoncentrować się na pojedynkach, gdy w trakcie jednego tygodnia dwa razy grasz z tym samym przeciwnikiem. Z naszej strony niemądre byłoby, gdybyśmy myśleli, że skoro w Brześciu zwyciężyliśmy dziewięcioma bramkami, to w sobotę będzie łatwo. W naszej walce o pierwsze miejsce w grupie te dwa punkty będą najważniejsze - podkreśla Tałant Dujszebajew.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Mecz Niepodległościowy dla Gwardii Opole

Podobnego zdania jest skrzydłowy żółto-biało-niebieskich Arkadiusz Moryto: - To będzie zupełnie inny mecz niż ten w Brześciu. Uważam, że Mieszkow zagrał bardzo słabo, a my z kolei bardzo dobrze. Takie spotkanie z pewnością się tej drużynie nie przydarzy. Będą też już przygotowani na nasze warianty w ataku, bo myślę, że przed tym pierwszym pojedynkiem przygotowywali się inaczej - pod Michała Jureckiego czy Lukę Cindricia, a my wyszliśmy w innym składzie. Teraz już będą gotowi na to, że Blaż Janc i Alex Dujshebaev zagrają na środku i na prawym rozegraniu, więc to będzie cięższy mecz i na pewno będziemy musieli zagrać dużo lepiej niż w Brześciu, żeby wygrać.

Kielczanie ostatnio mieli sporo problemów zdrowotnych. Z powodu kontuzji pachwiny co najmniej do końca roku na parkiecie nie pojawi się Michał Jurecki, pauzować musi też Luka Cindrić, a przed meczem z Mieszkowem walkę z czasem i urazem toczy Krzysztof Lijewski, który ma kłopoty z plecami. Przeziębienie wyleczył natomiast Moryto i zarówno on, jak i Artsiom Karalek wystąpią w sobotnim starciu.

Wysokie zwycięstwo w poprzednich zawodach nie uśpiło czujności mistrzów Polski, a problemy kadrowe sprawiły, że mobilizacja w obozie żółto-biało-niebieskich jest na bardzo wysokim poziomie. - Lekceważenie przeciwników za dużo kosztuje. Strata tych dwóch punktów to byłaby dla nas tragedia, dlatego musimy wygrać - dobitnie podkreśla szkoleniowiec PGE VIVE.

Liga Mistrzów:

PGE VIVE Kielce - Mieszkow Brześć 17.11.2018, godz. 18:00

Komentarze (0)