Krzysztof Łyżwa apeluje o wiarę: Dziewięć bramek, ale to wcale nie był łatwy mecz

Materiały prasowe / KS Azoty Pulawy / Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Krzysztof Łyżwa (Azoty)
Materiały prasowe / KS Azoty Pulawy / Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Krzysztof Łyżwa (Azoty)

Azoty Puławy nie miały większych problemów z pokonaniem MMTS-u Kwidzyn 26:17 (12:12). Nie zgadza się z tym rozgrywający zwycięzców, Krzysztof Łyżwa. - Proszę mi wierzyć, to nie był łatwy mecz - mówi.

- Wiedzieliśmy, że będzie ciężko o punkty, bo rywale przyjadą podbudowani meczem z Wisłą Płock (remis 21:21 i porażka w karnych 3:4 - przyp. red.). W pierwszej połowie to potwierdzili. Trochę się wtedy męczyliśmy. Bramkarz MMTS-u był trudny do pokonania. Mieliśmy kilka stuprocentowych sytuacji, których nie wykorzystaliśmy, stąd remis do przerwy. W obronie było bowiem całkiem przyzwoicie. Poskutkowało kilka ostrych słów w szatni. Zaledwie pięć bramek straconych w drugiej połowie mówi samo za siebie - powiedział Łyżwa.

Patrząc tylko na wynik końcowy można by powiedzieć, że był z gatunku tych zwanych "spacerkiem". - Proszę mi wierzyć, że mimo wygranej dziewięcioma bramkami, przy takim przeciwniku, to wcale nie był łatwy mecz - apelował. - Trzeba się było naharować obronie i być skupionym w ataku, żeby taką zaliczkę wypracować - dodał.

Wygrana z ponownie groźnym MMTS-em jest również dobrym prognostykiem przed rewanżem z Selfoss w Pucharze EHF. - Cieszymy się, że wygraliśmy tak bezdyskusyjnie. Na pewno będziemy jeszcze bardziej pozytywnie naładowani.

Drugie ze spotkań w Islandczykami w Pucharze EHF już w sobotę...  - To będzie jeden z ważnych meczów tej rundy. Mamy siedmiobramkową zaliczkę, ale jedziemy tam po zwycięstwo. Trzeba udowodnić, że jesteśmy zespołem lepszym. Chcemy przywieźć z Selfoss wygraną i awans do fazy grupowej - zapowiedział oburęczny rozgrywający Azotów.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: "Baby Schwarzenegger". 5-latek z Czeczenii robi furorę

Komentarze (0)