Hit. Szlagier. O takich meczach mówi się, że to pojedynki, wokół których roztacza się atmosfera święta. Starcie lidera z wiceliderem, zespołu mającego serię siedmiu zwycięstw z rzędu i drużyny dotychczas na własnym parkiecie niepokonanej. To będzie bitwa o dominację.
Gdy w 5. kolejce do Kielc przyjechał mający za sobą doskonałe otwarcie sezonu ówczesny lider - Vardar Skopje - żółto-biało-niebiescy pokazali, że Hala Legionów to ich twierdza i nikt poza nimi samymi nie może tam być uznawany za faworyta. Teraz czas, by to potwierdzić. Zadanie nie będzie należało do łatwych, bo rywale prezentują doskonały poziom i pewnie kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa.
FC Barca Lassa to najbardziej utytułowana drużyna w historii Ligi Mistrzów. W ciągu ostatnich trzech lat Hiszpanów jednak aż dwukrotnie zabrakło w gronie półfinalistów rozgrywek, a dwa sezonu temu zakończyli udział w Final Four dopiero na czwartym miejscu. Teraz eksperci są zgodni - nadchodzi czas Dumy Katalonii. Barcelończycy w tym sezonie wzbudzają nie tylko podziw, ale i zachwyt. Zaliczyli co prawda falstart i na inaugurację przegrali jedną bramką z Rhein Nackar-Loewen, ale od tamtej pory już nie ma na nich mocnych. Do stolicy województwa świętokrzyskiego przyjadą napędzeni dwoma zwycięstwami nad Vardarem Skopje.
ZOBACZ WIDEO Gąsiorowski ostrzega: Myślenie, że Kubica wsiądzie do bolidu i wskoczy na podium to błąd
Na swoim koncie mają już także jedną wygraną z mistrzami Polski. Kielczanie tym razem nie byli w stanie wywieźć punktów z Palau Blaugrany - grali nierówno, popełniali zbyt dużo błędów, które gospodarze natychmiast wykorzystywali, a na domiar złego mieli problemy ze skutecznością.
- Mecz w Barcelonie toczył się falami. Zaczęliśmy nie tak, jak sobie założyliśmy, później goniliśmy wynik, zmniejszyliśmy straty do jednej bramki, potem znów rywale odskoczyli, a my odrobiliśmy, ale nie doprowadziliśmy do remisu. Potencjał był, ale brakowało przełamania i konsekwencji w ataku i obronie. Sobotnie spotkanie będzie jednak zupełnie inne, bo gramy przed własną publicznością - twierdzi Mateusz Jachlewski.
- Jeśli gramy u siebie, zawsze jesteśmy faworytami. Kiedy wybiegamy na boisko po prostu chcemy wygrać. Oczywiście - FC Barcelona to wielki zespół, ale to my zagramy we własnej hali - podkreśla z kolei Julen Aguinagalde.
Chociaż bukmacherzy stawiają na Hiszpanów, przedstawiciele kieleckiej siódemki zapewniają, że dla nich liczy się tylko zwycięstwo i dwa kolejne punkty.
- Mamy tylko dwa punkty mniej od FC Barcelony, więc naszej wygranej nie można byłoby rozpatrywać w kategorii cudu. Nie jesteśmy drużyną, która odbiega od nich poziomem. Faktycznie - mają w tym momencie szerszą ławkę, ale to nie oznacza, że nasze zwycięstwo jest niemożliwe. Będziemy walczyć o dwa punkty, gramy u siebie i na pewno będziemy mieli w tym spotkaniu swoje szanse - mówi 33-letni skrzydłowy.
Dobrymi wieściami dla żółto-biało-niebieskich są informacje na temat zdrowia Luki Cindricia. Wygląda na to, że Chorwat, który z powodu urazu pauzował przez ostatnie dwa tygodnie, w sobotę będzie mógł pojawić się na boisku. Oznacza to, że kielczanie będą musieli poradzić sobie jedynie bez Michała Jureckiego.
Liga Mistrzów, 9. kolejka, grupa A:
PGE VIVE Kielce - FC Barca Lassa / 24.11.2018, godz. 18:00
Barcelona do tej pory ma największą siłę rażenia Czytaj całość