Cztery debiuty, kontuzje i dobry dzień skrzydłowych. Polacy zweryfikowani przez Niemców

WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Piotr Przybecki
WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: Piotr Przybecki

Młodzież zapoznała się z poważną piłką ręczną, zmiennicy pokazali się trenerowi. Pomimo wysokiej porażki 23:35, sparingu polskich szczypiornistów z Niemcami nie można spisywać na straty. Na wynik wpłynęła okrojona kadra i kontuzje.

Chyba nikt nie oczekiwał, że mocno rezerwowy skład Polaków, zebrany naprędce, pokusi się o niespodziankę z grającymi w najmocniejszym składzie Niemcami. Biało-Czerwoni realizowali swoje własne zadania, przy okazji starając się jak najmocniej postawić się mistrzom Europy 2016.

Udawało się do przerwy. Polacy przegrali pierwszą połowę 13:16, przez większość czasu utrzymywał się wynik w granicach remisu.

Luki na rozegraniu

- Widziałem ogromne zaangażowanie od pierwszej minuty. Nie było innej rady na Niemców, musieliśmy zagrać twardo w obronie, szybko wznawialiśmy od środka, biegaliśmy do kontr i to dawało efekty. W ataku pozycyjnych wyglądaliśmy niestety gorzej - analizuje trener Piotr Przybecki.

ZOBACZ WIDEO: Rok 2018 w skokach. Najdziwniejszy konkurs w historii IO. "Mało kto pamiętał zimniejsze zawody"

Żniwa mieli skrzydłowi, szczególnie Arkadiusz Moryto. Jedyny zawodnik PGE VIVE Kielce w kadrze rzucił przed przerwą sześć goli, część z nich po indywidualnych szarżach. Zdecydowanie wyróżniał się nawet na tle Niemców. Po przerwie jego rolę przejął Michał DaszekPrzemysław Krajewski był bardzo aktywny w obronie, jego przechwyty inicjowały kontry, sam trzy razy trafił do siatki.

Gra posypała się po zejściu Pawła Gendy. W 27. minucie niefortunnie upadł na parkiet i mocno ucierpiało kolano. Istnieje podejrzenie, że 24-latek zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Kontuzja rozgrywającego VfL Luebeck-Schwartau odebrała jeden z niewielu atutów odmłodzonej kadry, rzut Gendy z dystansu.

- To wyglądało naprawdę źle, czekamy na diagnozę, chociaż obawiamy się poważnej kontuzji. Paweł zaczął bardzo dobrze w środku obrony z Maćkiem Gębalą, zagrażał Niemcom z daleka - mówi selekcjoner.

Po przerwie uraz zgłosił też Paweł Krupa i Przybecki musiał nagłowić się, by złożyć drugą linię. Prawie 60 minut na środku spędził Adrian Kondratiuk, momentami odciążał go przestawiony ze skrzydła Przemysław Krajewski, swoje premierowe minuty dostał 17-letni Michał Olejniczak. - Grało nam się bardzo trudno, nie mieliśmy wielkiego wyboru i Niemcy odjechali. Kondratiukowi brakowało odciążenia ze strony bocznych rozgrywających - wyjaśnia Przybecki.

Pierwsze koty za płoty

Olejniczak, nastolatek z gdańskiego SMS-u, był jednym z czterech debiutantów, którzy wyszli na parkiet w wypełnionej po brzegi hali w Rostocku. Dynamiczny, odważny, akurat w meczu z Niemcami czasami niepotrzebnie brawurowy. Emocje wzięły górę, ale trener chwalił Olejniczaka: - Bramka i wywalczony karny z Niemcami to dla niego wielkie wydarzenie, zwłaszcza w takiej otoczce. Był naładowany energią, czasem aż chciał za bardzo, ale to dobrze, podobało mi się jego zaangażowanie.

Obiecująco spisał się Paweł Salacz, korzystający ze swoich świetnych parametrów (208 cm, 126 kg). Zderzenia z obrotowym Wybrzeża Gdańsk musiał odczuć m.in. Patrick Wiencek, do tego 21-letni kołowy rzucił dwie bramki. - Paweł zagrał bardzo poprawnie, drzemie w nim duży potencjał - potwierdza Przybecki.

W mecz efektownie wszedł 20-letni Kamil Adamczyk, potem nie było tak dobrze, bo na jego próby czekał niemiecki blok. Debiutancki mecz skończył z dwoma bramkami. - Adamczyk stwarza głównie zagrożenie rzutem z dystansu, na poziomie międzynarodowym nie jest łatwo minąć czy przeskoczyć blok. Przed nim jeszcze dużo pracy. Powinien też grać w obronie, nie można do każdej akcji robić zmian. To był dopiero debiut, rzucił bramki, ale musi stać się bardziej wszechstronny - podkreśla selekcjoner.

Pierwszy szlif w kadrze seniorów zebrał rówieśnik Adamczyka, Jan Klimków. Obrotowy o podobnych warunkach fizycznych jak Salacz (203 cm, 130 kg) dużo pracuje indywidualnie w Gwardii Opole, ale ma jeszcze wiele do nadrobienia, co przyznaje Przybecki: - Tak naprawdę dopiero zbiera minuty w Superlidze i musi systematycznie pracować. Do poprawy przede wszystkim praca na nogach, generalnie mobilność. Siła i gabaryty nie wystarczą.

Uraz kolana w ostatniej chwili wyeliminował piątego z debiutantów, Kamila Mokrzkiego, który miał być testowany na środku reprezentacji.

Kadrowicze wrócili już do Polski i do 21 grudnia będą trenować w Cetniewie. W dniach 28-29 grudnia zaplanowano w Opolu Turniej Czterech Narodów z udziałem Rumunów, Japończyków i Czechów.

Komentarze (0)