Liga Mistrzów: jak Feniks z popiołów, Real Ciudad obronił tytuł

Takich zwrotów akcji nikt nie był w stanie przewidzieć. Drużyna Ciudad Real w niebywałych okolicznościach obroniła tytuł najlepszej klubowej drużyny Europy. Pięć bramek zaliczki THW Kiel z pierwszego meczu okazało się niewystarczające. Z pewnością większych emocji ten pojedynek dostarczyć nie mógł.

Wiadomo było, jak dużo w tym spotkaniu będzie zależało od postawy bramkarzy. Już początek meczu potwierdził, że może to być widowisko jednego aktora. Thierry Omeyer był tego dnia w nieziemskiej formie. Już w pierwszych sekundach obronił rzut karny Olafura Stefanssona, aby za chwilę ponownie wznieść ręce ku górze po wygranych pojedynkach sam na sam z Jerome Fernandezem. Zawodnikom Zebr nie pozostawało nic innego, jak wykorzystać ponad 50 proc. skuteczność swojego kolegi i już w pierwszej połowie przesądzić losy rywalizacji. W 10. minucie, po golu Nikoli Karabaticia wynik brzmiał 4:7. Dobrą zmianę jednak z bramce gospodarzy dał Javier Hombrados, do tego wreszcie zaczęli trafiać jego koledzy i już pięć minut później był remis 8:8.

Wtedy jednak dwie kary dwuminutowe zebrali zawodnicy Ciudad Real, co pozwoliło przyjezdnym ponownie odskoczyć na dwa oczka. Hiszpanom udało się zneutralizować Filipa Jichę oraz uniemożliwić szybkie wznowienia gry przez zespół Alfreda Gislasona, ale momentami byli bezradni wobec postawy Omeyera. Francuski bramkarz niebywały kunszt pokazał ponownie pod koniec pierwszej połowy. Przy stanie 11:14 dla gości najpierw obronił kolejny rzut karny, tym razem Sergeja Rutenki, a chwilę później jego rzut z sześciu metrów. Kiedy już się wydawało, że bramkę odczaruje Jonas Kallman, szwedzki skrzydłowy ponownie przegrał pojedynek sam na sam z Omeyerem. Przed zejściem do szatni gospodarzom wreszcie udało się przełamać niemoc strzelecką, ale i tak THW Kiel prowadziło 14:13.

Pierwsze minuty drugiej części gry to nadal koncertowa gra Omeyera. Wystarczy wspomnieć, że zawodnicy Ciudad Real w 35. minucie dopiero drugi raz trafili do siatki z drugiej linii. Przewaga gości rosła, zaczął trafiać Jicha i sytuacja Ciudad Realu robiła się coraz bardziej beznadziejna. W 38. minucie Henrik Lundstrom trafił na 20:16 dla Zebr i wydawać się mogło, że losy konfrontacji są przesądzone. Nic bardziej mylnego.

Zawodnicy z Hiszpanii znaleźli sposób na Omeyera, a jego vis a vis Sterbik wreszcie wszedł we właściwy rytm bronienia. To szybko przełożyło się na wynik i w 43.minucie Chema Rodriguez doprowadził do wyrównania 20:20. Zebry miały jeszcze pięć bramek przewagi z pierwszego meczu, ale z biegiem czasu były coraz słabsze. Chwilę później dwa trafienia Rutenki wyprowadziły obrońców tytułu na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie 22:21. Za chwilę, grający głównie w defensywie Viran Morros, dwukrotnie trafił w sytuacji sam na sam z Omeyerem, co jeszcze bardziej podgrzało atmosferę w Quijote Arena. I choć po czasie na żądanie dla Alfreda Gislasona przewaga Hiszpanów zmalała tylko do jednego oczka, to nikt w hali jeszcze nie stracił nadziei na końcowy sukces. Niesiony niesamowitym dopingiem prawie sześciotysięcznej publiczności Real Ciudad zaczął dominować na parkiecie. Fantastyczne parady Sterbika na bramki zamieniali Stefansson i Kallman. Na dwie minuty przed końcem spotkania Quijote Arena oszalała. Luc Abalo w niesamowity sposób trafił na 32:27, co oznaczało, że puchar Ligi Mistrzów wzniosą do góry Hiszpanie. Kilończycy byli w szoku. Mimo szansy, nie potrafili przebić się przez niesamowicie szczelną obronę Ciudad Realu. "Kropkę nad i" postawił Stefansson i niemożliwe stało się faktem. Dzięki zwycięstwu 33:27 podopieczni Talanta Dujshebaeva odrobili straty w pierwszego spotkania i drugi raz z rzędu, a trzeci w historii, sięgnęli po puchar Ligi Mistrzów.

Kluczem do sukcesu okazało się zneutralizowanie Filipa Jichy. Ponadto Kilończycy nie mogli rozgrywać swoich szybkich wznowień, gdyż Hiszpanie błyskawicznie wracali do obrony. Długie prowadzenie Zebr było dziełem Thierrego Omeyera, który w cały spotkaniu obronił dwadzieścia piłek. Obrońcy trofeum wreszcie jednak znaleźli sposób na Francuza, co automatycznie znalazło odzwierciedlenie w wyniku. Ciudad Real wrócił z bardzo dalekiej podróży i podobnie jak przed rokiem, taki i teraz Hiszpanie cieszyli się z pokonania THW Kiel.

Ciudad Real - THW Kiel 33:27 (13:14)

Pierwszy mecz: THW Kiel - Ciudad Real 39:34

Najlepsi strzelcy:

Ciudad Real: Stefansson 8(3), Abalo 5, Kallman 4, Jerome Fernandez 4, Chema Rodriguez 4, Rutenka 4

THW Kiel: Karabatić 7, Kavticnik 7(5), Andersson 4, Lundstrom 4

Komentarze (0)