Fenomen Azotów II Puławy. "Ten sukces chłopcy będą pamiętali do końca życia"

Materiały prasowe / KS Azoty Puławy/Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Zbigniew Markuszewski udziela wskazówek swoim zawodnikom
Materiały prasowe / KS Azoty Puławy/Grzegorz Sierocki / Na zdjęciu: Zbigniew Markuszewski udziela wskazówek swoim zawodnikom

Drugoligowe Azoty II Puławy awansowały do 1/4 finału Pucharu Polski. Po drodze wyeliminowały pięć zespołów grających o klasę wyżej. To fenomen ostatnich lat w polskiej piłce ręcznej.

- Po którejś wygranej z pierwszoligowcem powiedziałem, że ten sukces chłopaki będą wspominali do końca życia. Nawet jeśli będą grać w kadrze Polski, czy zostaną najlepszymi zawodnikami w kraju, będą pamiętać o tym sukcesie. To dla nich ogromne przeżycie. Są młodzi, bez żadnego doświadczenia, a  wygrywają z tuzami pierwszej ligi, zawodnikami, którzy grali w ekstraklasie. Naprawdę chylę przed nimi czoła, bo to fantastyczny wyczyn. - mówi trener Azotów II, Zbigniew Markuszewski.

W Pucharze Polski puławianie mają na rozkładzie chociażby MTS Chrzanów, a ostatnio SRS Czuwaj Przemyśl, z doświadczonymi - braćmi Kubisztalami, czy Pawłem Stołowskim w składzie. Za to w drugiej lidze wcale nie liderują tabeli. Aktualnie są na trzeciej pozycji w stawce ośmiu zespołów. To fenomen, który chyba trudno wytłumaczyć.

- W lidze gramy całym, chociaż okrojonym składem. Tutaj nie byłem w stanie wszystkich wystawić. Graliśmy o wynik. Do tego dochodzi adrenalina czy doping kibiców, jakiego czasem nie spotyka się na meczach drużyn z Superligi. To wszystko powoduje pewne sprężenie, dużą mobilizację i pewnie dlatego gramy trochę lepiej i skuteczniej - wyjaśnił.

ZOBACZ WIDEO: Dawid Kubacki skomentował nieudany konkurs. "Wiem w którym miejscu popełniłem błąd"

Może ten sukces wynika też po części z lekceważenia puławskiej młodzieży przez wyżej notowane ekipy. Nie ukrywajmy, że nie wszyscy motywują się tak mocno na pucharowe rozgrywki. - Na początku mogło tak być. Dla mnie byłoby to jednak dziwne, gdyby ktoś kalkulował porażkę z drugoligowcem. Jest to, mimo wszystko, trochę wstyd. Poza tym styczeń, to naturalny egzamin do sprawdzania poszczególnych zawodników, czy całego zespołu przed drugą rundą ligi. Na pewno MTS Chrzanów i Czuwaj nas nie zlekceważyły. Na tym etapie już nie wolno kalkulować.

Podczas meczów widać, że młodzi zawodnicy darzą trenera wielkim szacunkiem i zaufaniem. Czasem starają się dodatkowo podpytać go, o krótkie wskazówki do niektórych boiskowych rozwiązań. Między szkoleniowcem a młodym zespołem przepływają dobre fluidy.

- Tylko cieszyć się z tego. Staram się im pomóc. Wiadomo, kiedyś zdobywałem trofea, odnosiłem sukcesy na najwyższym ligowym poziomie, a w tej chwili pracuję w drugiej lidze i nie jest to dla mnie żadna ujma. Jeżeli tylko chłopaki chcą skorzystać z tego, co chcę ich nauczyć, to jestem zadowolony. Takie mecze jak ostatnio z Czuwajem są takim "dziękuję" z ich strony.

Komentarze (0)