Pierwsze spotkanie obu ekip padło łupem zabrzan 28:25. Tradycyjnie klasą dla siebie był nowy nabytek PGE VIVE Kielce, Mateusz Kornecki. Golkiper Górnika zagrał na bardzo dobrej, niemal czterdziestoprocentowej skuteczności obron. Z kolei ofensywa zespołu z Górnego Śląska rozkładała się bardzo równomiernie, głównie pomiędzy sześciu zawodników. To właściwie dwa znaki firmowe drużyny Rastislava Trtika - solidna obrona z Korneckim w bramce i ofensywa bez jednej brylującej gwiazdy.
Po stronie Azotów wyróżniło się wówczas bałkańskie trio: Jerko Matulić (6 bramek), Ante Kaleb i Marko Panić (obaj po 4 trafienia). Niezłe zawody rozegrał Wadim Bogdanow będąc niewiele gorszym w swym fachu niż jego młodszy vis-a-vis i sam wpisując się na listę strzelców. Nie wystarczyło to jednak do wygranej, choć w końcówce puławianie doszli rywali na jedną bramkę. Dwa decydujące ciosy zadali jednak gospodarze i komplet punktów pozostał w Zabrzu.
Górnik dał się zresztą we znaki nie tylko ekipie Bartosza Jureckiego. Choćby ostatnio, kiedy przegrał z Orlenem Wisłą Płock dopiero po serii rzutów karnych. Spotkanie obfitowało w emocje, które bardzo mocno poniosły czeskiego trenera zabrzan. Nafciarze doprowadzili do rozstrzygających karnych raptem 3 sekundy przed końcem meczu. W nich klasą popisali się z kolei płoccy golkiperzy, Adam Borbely i Adam Morawski.
ZOBACZ WIDEO Mecz Lech - Legia. "Tego spotkania nie dało się oglądać"
Azotów nie oszczędza ostatnio kalendarz rozgrywek. Po meczu z Gwardią, wygranym 31:28, która mocno depcze im po piętach, czeka teraz jeszcze trudniejszy przeciwnik. - Górnik to świetny zespół. W tym sezonie grają naprawdę bardzo dobrze, przegrywają niewiele spotkań. Potrafili zagrać dwa równe spotkania z Orlenem Wisłą. Dawno w naszej lidze się to nie zdarzało - mówi obrotowy z Puław, Łukasz Rogulski.
Zabrzanie wygrali dotychczas dwa spotkania więcej niż Azoty i zajmują w tabeli trzecie miejsce, od kilku sezonów niejako zarezerwowane dla puławian. Brązowi medaliści są obecnie na czwartej pozycji i tracą do środowego rywala siedem punktów. Wygrana pozwoli zmniejszyć trochę ten dystans, a co ważniejsze może dać podbudowę mentalną, która przyda się Azotowcom.
Ostatnio musieli bowiem przełknąć gorzką pigułkę jaką był remis w niemal wygranym już meczu Pucharu EHF z Fraikin Granollers. Jeszcze dwie minuty przed końcem puławianie prowadzili różnicą czterech bramek, by stracić ją po niewytłumaczalnym zastoju. - Sam chciałbym wiedzieć dlaczego tak się stało - mówił zaraz po końcowej syrenie rozgrywający Paweł Podsiadło (więcej --> TUTAJ).
Wypada mieć nadzieję, że zawodnicy z Puław już wiedzą co takiego zdarzyło się w sobotę w meczu z Hiszpanami. Czasu na zastanowienie się mieli niewiele, ale chyba nie w długotrwałych analizach jest metoda. Tak jak kierowca po wypadku samochodowym powinien szybko ponownie wsiąść za kierownicę, by przełamać lęk przed prowadzeniem auta, tak Azoty będą miały błyskawiczną okazję w praktyce poprawić błędy z pucharu.
PGNiG Superliga, 20. kolejka:
KS Azoty Puławy - NMC Górnik Zabrze / 27.02 (środa), godz. 18:30