Raptem pięć dni wcześniej Górnicy wyłożyli się na MMTS-ie Kwidzyn i robili wszystko, by nadrobić stracone punkty. Porażka z Wisłą zapewne oznaczałaby, że o drugim miejscu przed fazą play-off można by zapomnieć. Nafciarze szykowali się do najważniejszych występów wiosny - dwumeczu o fazę TOP 16 Ligi Mistrzów z Bjerringbro-Silkerborg. Wyjazd do Zabrza był próbą generalną, ale nie taką jak zazwyczaj w Superlidze, a z przeciwnikiem, który w tym sezonie depcze Wiśle po piętach i sensacyjnie wygrał jesienią w Orlen Arenie.
To było dokładnie takie starcie, jakiego oczekiwano po drugiej i trzeciej drużynie Superligi. Nie najpiękniejsze, niepozbawione błędów (czasem trudno wytłumaczalnych), ale bardzo zacięte.
Nafciarzy prowadzili Jose Guilherme de Toledo i Dan-Emil Racotea, którzy mieli słabsze momenty, ale potrafili tak przyłożyć, że świetnie dysponowanemu Mateuszowi Korneckiego pozostało tylko zagwizdać z uznaniem. Reprezentant Polski nie radził sobie z tą dwójką, za to wyleczył z prób Marko Tarabochię. Dobrą zmianę między słupkami Wisły dał z kolei Adam Borbely. Węgier zostawiał rękę i odbijał rzuty Górników z czystych pozycji. W przeciwnym razie Wisła stąpałaby po kruchym lodzie, kilka razy zostawiła hektary wolnego miejsca na swoim podwórku. Korzystał z tego m.in. Bartłomiej Tomczak. Tym razem nie zawiódł krytykowany ostatnio Szymon Sićko. Rozgrywający wypożyczony z VIVE wreszcie, choć po części, spełnił oczekiwania. Wszedł, oddał soczysty rzut, zaliczył ważną asystę.
ZOBACZ WIDEO: Witold Bańka: Powrót Kubicy to niesamowita historia. Ktoś nagra o tym film
Mecz był wzajemnym przeciąganiem liny. Raz Nafciarze czerpali garściami z pomyłek, za chwilę sami byli w opałach i po klopsach w ataku patrzyli, jak piłka wpada do pustej siatki. Szczególnie gorąco zrobiło się w 51. minucie. De Toledo nie utrzymał nerwów, oddał rzut po czasie i został odesłany na ławkę. Przy stanie 19:18 Górnik grał w podwójnej przewadze - pierwszej okazji nie wykorzystał, za drugim podejściem Marek Daćko dał prowadzenie 20:18.
Potem role się odwróciły. Trener Rastislav Trtik tak bardzo protestował po wykluczeniu Damiana Pawelca, że sam dostał dwuminutową karę i osłabił zespół. Górnicy znaleźli się w trudnym położeniu. Na powierzchnię zabrał ich niezmordowany Iso Sluijters, grający właściwie bez zmiennika. Holender nie zmarnował pracy kolegów w obronie, wywalczył karnego, a potem sam go wykorzystał (23:22).
Kibice ostatnie 30 sekund oglądali na stojąco. Oczami wyobraźni widzieli taniec radości zabrzan, ale Racotea ściągnął ich na ziemię. Piłka - na 3 sekundy przed końcem - wtoczyła się do siatki po rękach Korneckiego.
W serii karnych Wisłę uratowali bramkarze - najpierw Borbely zatrzymał Glińskiego, a Adam Morawski poradził sobie z próbami Daćki i Czuwary. Płocczanie są zdecydowanie bliżej drugiego miejsca w rundzie zasadniczej, jednak powodów do radości jak na lekarstwo. To Górnicy mogą odczuwać niedosyt, bo wyglądali lepiej na całym dystansie.
Po obejrzeniu tego meczu graczom Bjerringbro raczej nie pospadają klapki z wrażenia.
ZOBACZ TEŻ: Siódemka 18. kolejki Superligi
PGNiG Superliga:
NMC Górnik Zabrze - Orlen Wisła Płock 23:23 k.1:3 (10:11)
Górnik:
Kornecki (12/32 - 38 proc.) - Sluijters 6, Tomczak 5, Daćko 3, Adamuszek 2, Czuwara 2, Gogola 2, Buszkow 1, Gromyko 1, Pawelec 1, Sićko 1, Kubała, Gliński
Kary: 8 min. (Adamuszek, Gogola, Pawelec, trener Trtik)
Orlen Wisła: Morawski (3/15 - 20 proc.), Borbely (4/14 - 29 proc.) - Tarabochia 2/1, de Toledo 5, Racotea 6, Daszek 4, Mihić 2, Sulić 2, T.Gębala, Piechowski, Obradović, Mlakar, Krajewski 2
Kary: 10 min. (de Toledo - 4 min., Racotea, Piechowski, Krajewski - po 2 min.)