W Kwidzynie rozgorzała wojenka, w końcu spotkały się dwa bodaj najtwardsze bloki defensywne w Superlidze. Każda bramka wymagała mozolnej pracy, przepychanek bądź zapasów. Stawką półfinał - dla Górnika pierwszy od pięciu lat, dla MMTS-u po rocznej przerwie.
Iskrzyło, bo inaczej być nie mogło. Może nawet zbyt często, bo dyskusje obniżały tempo. Sypały się kary, w niektórych momentach z kapelusza.
Wbrew przeciwnościom
Zabrzan znów dopadła ćwierćfinałowa klątwa sprzed roku. Przez cały sezon 2017/18 byli murowanymi kandydatami do gry o medale, a przed spotkaniami z Gwardią Opole kontuzje złapali podstawowi bramkarze, Mateusz Kornecki i Martin Galia. M.in. absencje golkiperów spowodowały, że dwumecz zakończył się fiaskiem. Po roku... prawie to samo. Do Kwidzyna przyjechało ledwie 13 zawodników, w tym czterech rozgrywających. Poza kadrą znaleźli się Galia, Szymon Sićko, Aleksandr Tatarincew i pauzujący od dawna Patryk Gluch oraz Ignacy Bąk. Na MMTS wystarczyło.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"
ZOBACZ: Kolejna kontuzja Wiktora Kawki
Trener Rastislav Trtik starał się korzystać z tego, co ma wiosną najlepsze. Iso Sluijters wchodził w obronę jak taran, po kwadransie miał cztery gole i 100 proc. skuteczność. Zapędy Holendra, najlepszego gracza lutego i marca, ukrócił Krzysztof Szczecina i środkowi obrońcy. Przemysław Rosiak i Ryszard Landzwojczak coraz mocniej uprzykrzali życie, odcinali od podań Marka Daćkę. Obrotowy nie miał wytchnienia, tak samo jak konkurent po drugiej stronie boiska. Michał Peret mocował się z Damianem Pawelcem i Michałem Adamuszkiem, był praktycznie odcięty od piłek.
Mecz zmarnowanych szans
Z odsieczą MMTS-owi przyszedł Kacper Adamski. Do czasu jego odważnych wejść, gospodarze odbijali się od Mateusza Korneckiego. W ciągu kilkunastu sekund rozgrywający podjął trzy nieco szalone decyzje. Wszystkie skuteczne, zakończone spektakularnymi bramkami.
ZOBACZ: Perła blisko obrony tytułu
Adamski podgrzał atmosferę na trybunach, ale prawda jest taka, że MMTS-owi brakowało strzelb. Damian Przytuła wyglądał na zagubionego, notorycznie wpadał w obrońców, Robert Orzechowski przez 60 minut nie rzucił bramki, Michał Potoczny w kluczowej fazie obił z karnego świeżo wprowadzonego Pawła Kazimiera. Mnóstwo okazji (i interwencji Bartosza Dudka) zostało po prostu zaprzepaszczonych, a i tempo nie zmuszało Górników do jakiejś niesamowitej harówki w obronie.
Na kłopoty Iso
Trener Trtik rotował na wszelkie sposoby, sił ubywało wszystkim, oprócz Sluijtersa. Holender jak przez całą wiosnę zasuwał w obronie i ataku bez zmiennika. W Kwidzynie przeżywał różne chwile, ale przez większość spotkania liderował Górnikom. Gdy przytrafiał się kryzys, to właśnie Sluijters brał piłkę i zapewniał bramkę z niczego. Mańkut pod presją dwa razy wyszedł w górę, w swoim stylu posłał piłkę nad blokiem i zapewnił trzy gole prowadzenia. W ostatniej akcji wrócił jeszcze na własną połowę i wygarnął piłkę w kontrze. Człowiek orkiestra.
Bardzo waleczny Kamil Krieger nie wystarczył, wymęczeni zabrzanie nie zmarnowali kapitału i dowieźli zwycięstwo. Nie jakieś bardzo okazałe, ale zadowalające przed rewanżem u siebie.
PGNiG Superliga, ćwierćfinał (1. mecz):
MMTS Kwidzyn - NMC Górnik Zabrze 19:21 (10:11)
MMTS: Szczecina (6/18 - 33 proc.), Dudek (5/14 - 36 proc.) - Adamski 4, Krieger 4, Potoczny 4/3, Kryński 2, Peret 2, Landzwojczak 1, Nogowski 1, Szczepański 1, Guziewicz, Janiszewski, Orzechowski, Ossowski, Przytuła, Rosiak
Karne: 3/4
Kary: 8 min. (Landzwojczak - 4 min., Kryński, Guziewicz - po 2 min.)
Górnik: Kornecki (10/39 - 26 proc.), Kazimier (1/1 - 100 proc.) - Sluijters 9/1, Tomczak 4/3, Buszkow 2, Czuwara 2, Gliński 2, Adamuszek 1, Daćko 1, Gogola, Gromyko, Kubała, Pawelec
Karne: 4/5
Kary: 8 min. (Pawelec - 4 min., Adamuszek, Buszkow - po 2 min.)