To musiał być perfekcyjny występ, by VIVE zachowało jakiekolwiek szanse na pierwszy od trzech lat awans do Final4. PSG, stale dokarmiane katarskimi petrodolarami i ponownie wzmocnione, z hiszpańskim fachowcem na ławce Raulem Gonzalezem miało w cuglach wejść do turnieju finałowego. W fazie grupowej przegrało tylko raz na 14 spotkań, 32:33 z Pickiem Szeged.
Kielczanie szykowali się na wojnę i zapowiadali, że są w stanie przeciwstawić się potędze. Wielu z nich miało w pamięci zeszłoroczne lanie w Kielcach, kiedy PSG rozniosło mistrzów Polski do przerwy 22:10. Tak chcieli uniknąć powtórki, że... sami zafundowali rywalom bardzo trudne 30 minut.
Wychodziło niemal wszystko. Władisław Kulesz rozumiał się z Artsiom Karalek jakby grali razem co najmniej pięć lat, i to nie tylko w reprezentacji Białorusi. Luka Cindrić udowodnił, że nie zamierza stosować taryfy ulgowej, chociaż za kilka miesięcy będzie pewnie decydować o sile Barcelony. Odcinany przez rywali Alex Dujshebaev dwoił się i troił, by dać VIVE coś ekstra (czyli tak jak przez cały sezon). Do tej pory niemrawy w Lidze Mistrzów Vladimir Cupara zatrzymywał rzut za rzutem.
ZOBACZ WIDEO: Spróbowaliśmy sił w symulatorze Formuły 1. Teraz każdy może poczuć się jak Robert Kubica!
Nie było się do czego przyczepić. Obrońcy kilka razy podpuścili paryżan i zmusili do błędów, sobą nie był Luc Abalo. Jego bilans - trzy rzuty, trzy pudła. Po faulu w ataku nie wytrzymał nawet trener Raul Gonzalez i w jego miejsce wprowadził... prawego rozgrywającego Luke Stepancicia.
Czytaj także: Azoty za burtą walki o medale!
Przez pierwsze minuty po przerwie kielczanie utrzymywali pięć bramek zaliczki z pierwszej połowy. Mieli nawet okazję nieco ją powiększyć, ale nerwowość przy rzutach to uniemożliwiała. Maksymalna różnica wciąż nie mogła przekroczyć pięciu bramek. Na parkiecie iskrzyło coraz częściej. A to kolizja zawodników obu drużyn, przy bocznej linii boiska, przy próbie zmiany, a to obustronne wykluczenie i wzajemne przepychanki. Stawka meczu wyzwalała niesamowite emocje.
W 48. minucie, po kontrze Blaża Janca, PGE VIVE objęło najwyższe prowadzenie (27:21). Co więcej, ku uciesze oszalałych z radości kibiców, gospodarze grali coraz lepiej i powiększali jeszcze przewagę. Cupara nadal strzegł bramki jak źrenicy oka. Dodatkowo zachęcał do jeszcze gorętszego dopingu rozgrzane już do czerwoności trybuny Hali Legionów.
Rewanż 5 maja w Paryżu.
Liga Mistrzów:
PGE VIVE Kielce - Paris Saint-Germain HB 34:24 (16:11)
VIVE:
Cupara 1 - Kulesz 6, Karalek 6, Cindrić 5, Dujshebaev 3, Janc 4, Aguinagalde 4, Jurkiewicz 3, Jachlewski 1, Moryto 1, Fernandez, Mamić
PSG:
Omeyer, Corrales - Gensheimer 11, Remili 6, Hansen 5, Sagosen 1, L. Karabatić 1, Abalo, N. Karabatić, Toft Hansen, Morros, Stepancić