W grze puławian od początku widać było wielką determinację. Zupełnie nie przypominali drużyny z pierwszego spotkania. No może poza sytuacjami sam na sam z Adamem Malcherem, który znów szybko odbił rzut karny. Dobrym posunięciem trenera gości była gra z Ante Kalebem. Wychodząc wysoko w obronie dezorganizował grę Gwardii. Zresztą cała szóstka Azotów stała mocno w defensywie. Pomagał im wydatnie Wadim Bogdanow między słupkami. Początkowo spore problemy sprawiał im Jędrzej Zieniewicz.
Nieznaczna przewaga była po stronie graczy z Lubelszczyzny. Spora w tym zasługa Nikoli Prce, który poza wpadką przy karnym, nie mylił się w ofensywie. Po przeciwnej stronie podobną skutecznością popisywali się zwłaszcza Antoni Łangowski i Mateusz Jankowski. Pozwalało to kilka razy doprowadzić Gwardzistom do remisu. Na prowadzenie (13:12) udało się gospodarzom wyjść dopiero w 26. minucie po akcji Jankowskiego. Ostatnie kilka minut przed przerwą było zresztą lepszym okresem gry miejscowych.
Zobacz także: Pehlivan w PGE VIVE Kielce -->
Puławian przez pierwsze trzydzieści minut sporo kosztowały straty. Niecelne podania i inne błędy techniczne, których popełnili aż osiem, znacznie utrudniały grę. Podopieczni Rafała Kuptela byli dużo bardziej dokładni, myląc się tylko dwa razy. Głównie dzięki temu mieli w zapasie już trzy trafienia w bilansie dwumeczu. Pozostałe statystyki były bowiem minimalnie na korzyść przyjezdnych.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Porażka Juventusu w Lidze Mistrzów. "Nie można obwiniać tylko Cristiano Ronaldo"
Po wznowieniu gry ponownie dała o sobie znać zmora nietrafionych rzutów karnych przez Azoty. Na posterunku znów był Malcher. Około 40. minuty gospodarze dostali lekkiej zadyszki. Teraz to oni kilka razy głupio stracili piłkę i łatwe bramki zdobywali puławianie. Po jednej z nich - Piotra Jarosiewicza, wyszli na prowadzenie 21:20.
Wtedy czas wzięty przez Kuptela okazał się bezcenny. Ustawił zespół na tyle, że ten zdobył pięć bramek z rzędu. Kilka razy w ataku nie popisał się Kaleb. Jego kolegom też często brakowało szczęścia, bo obijali słupki i poprzeczkę bramki Malchera. Za to w Gwardii ponownie przypomniał o sobie Zieniewicz. Klasą dla siebie wciąż był też Jankowski, który trafiał w wydawałoby się beznadziejnie trudnych sytuacjach.
Najgorszy sezon Azotów Puławy od siedmiu lat! (ZOBACZ)
Kiedy w 57. minucie miejscowi prowadzili 27:24, a dwuminutowe wykluczenie otrzymał Paweł Grzelak, stało się jasne, że tylko kataklizm mógłby pozbawić Gwardię awansu. Ten się jednak nie wydarzył i gospodarze pewnie zawitali do półfinału Superligi.
PGNiG Superliga, ćwierćfinał (2 mecz):
KPR Gwardia Opole - KS Azoty Puławy 28:25 (15:14)
Gwardia: Malcher - Lemaniak 1, Siwak, Zarzycki 1, Łangowski 6, Klimków 2, Tarcijonas, Zieniewicz 4, Jankowski 8, Zadura 1, Mauer 2/1, Milewski, Morawski 3.
Karne: 1/1.
Kary: 10 min. (Klimków - 4 min., Jankowski, Siwak i Milewski - po 2 min.).
Azoty: Bogdanow, Koszowy - Kaleb 3, Panić 4, Podsiadło 5, Łyżwa, Skrabania, Rogulski 2/1, Grzelak, Prce 3, Gumiński, Seroka 3, Jarosiewicz 3.
Karne: 1/3.
Kary: 6 min. (Podsiadło, Prce i Grzelak - po 2 min.).
Sędziowie: Bartosz Leszczyński oraz Marcin Piechota (Płock).
Delegat ZPRP: Olgierd Sikora (Chorzów).
Widzów: 2000.
Pierwszy mecz: 27:25 dla Gwardii.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Porażka Juventusu w Lidze Mistrzów. "Nie można obwiniać tylko Cristiano Ronaldo"
PS.
kibice z Pulaw są tak za zespołem, że się nie pofatygowali na tak ważny mecz dla drużyny;)