Po trzech sezonach w polskiej elicie KPR Legionowo zrezygnował się z ubiegania o licencję na występy w Superlidze. Powód oczywiście prozaiczny - brak środków. Wymagany budżet (2 mln złotych) był przeszkodą nie do przeskoczenia.
Jak na pierwszoligowe warunki, skład prezentował się okazale, nie różnił się znacząco od czasów Superligi, ale KPR dołował. Przeciętnie rozpoczął rozgrywki, stracił dystans do najlepszych i zakończył sezon dopiero na szóstym miejscu. Wpływ na rezultaty miała plaga kontuzji - w większości spotkań legionowianie występowali w bardzo okrojonym składzie. Do tego doszły problemy organizacyjne.
Pod koniec 2018 roku z kierowania klubem zrezygnował prezes Grzegorz Choromański. Powstał nowy podmiot - KPR Legionowo Sp. z.o.o., który przejął prawa do zespołu. Na czele zarządu stanęli Artur Niesłuchowski i Dominik Brinovec. Pomimo zawirowań organizacyjnych, nowy podmiot otrzymał pierwszoligową licencję.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa" odc. 10: Legia i Lechia nie chcą mistrzostwa? [cały odcinek]
W kolejnym sezonie u steru zostanie tylko Brinovec. Jak zapewnia, klub powoli wychodzi na prostą i w przyszłości może powalczyć o powrót do Superligi. - Nie mamy zaległości, sytuacja finansowa jest stabilna. Jeszcze za wcześnie na konkretne cele, ale na pewno chcielibyśmy w niedługim czasie ponownie zagrać w Superlidze. Legionowo na to zasługuje - komentuje.
W składzie obędzie się bez rewolucji, zostaną wszyscy liderzy (Michał Prątnicki czy Kamil Ciok). Kadrę dopełni miejscowa młodzież i gracz z doświadczeniem w Superlidze. - Na razie nie mogę zdradzić, o kogo chodzi, dopinamy szczegóły. Zapewniam tylko, że skład na pewno będzie liczniejszy niż w sezonie 2018/19. Nie da się wytrzymać trudów rozgrywek z 14-osobową kadrą. 16 zawodników to minimum - podkreśla Brinovec.
Do zmiany dojdzie natomiast na stanowisku trenera. Marcin Smolarczyk prawdopodobnie zostanie w KPR-ze, ale w roli II trenera. Jego dotychczasowe obowiązki przejmie szkoleniowiec z uznanym nazwiskiem w Superlidze.