Po ośmiu sezonach Patryk Małecki postanowił zmienić otoczenie i chyba trafił w dziesiątkę. W Lubinie miewał naprawdę dobre momenty, chociażby wiosną 2017 roku, ale ostatnio musiał dzielić plac z Jakubem Skrzyniarzem. W Tarnowie gra prawie od gwizdka do syreny i znakomicie odnajduje się w takiej roli.
ZOBACZ: Wielki powrót Veselina Vujovicia
Na jego koncie 59 obron, zdecydowanie najwięcej w całej lidze. Nawet gdy weźmiemy pod uwagę, że spędza między słupkami dużo czasu, to jego wynik i tak robi duże wrażenie. Drugiego w klasyfikacji Marcina Schodowskiego, swojego następcę w Zagłębiu, wyprzedza o 16 interwencji.
- Czuję się bardzo dobrze, drużyna i klub fajnie mnie przyjęli, więc nie było problemu z aklimatyzacją i przyzwyczajeniem się do nowego środowiska. Jak na razie wszystko na plus. Grałem 8 lat w Lubinie i postanowiłem coś zmienić - komentuje.
ZOBACZ WIDEO: Piłkarskie podsumowanie tygodnia. "Polski kibic jest najbardziej oszukiwany w całej Europie"
Małeckiego prawie noszono na rękach po meczu 4. kolejki. Odbił 21 rzutów graczy Chrobrego, czym wyrównał zeszłosezonowe osiągnięcia Jakuba Skrzyniarza i Krzysztofa Szczeciny. Najpierw przyczynił się do remisu w regulaminowym czasie, w serii rzutów karnych odbił próbę Marcela Zdobylaka. Z Grupy Azoty Tarnów zeszło ciśnienie, beniaminek w końcu zdobył pierwsze punkty, choć w poprzednich występach nie odstawał znacząco od rywali.
- Nie można nam zarzucić braku walki i zaangażowania, myślę, że brakowało trochę doświadczenia, bo w końcowych minutach często podejmowaliśmy decyzje zbyt szybko, przez co rywale łatwo nas kontrowali. Na szczęście teraz udało się wygrać, szczególnie cieszą punkty przed własną publicznością - mówi Małecki.
W 5. kolejce jego dyspozycje sprawdzą Azoty Puławy, najtrudniejszy z dotychczasowych przeciwników.
ZOBACZ: Siódemka 3. serii gier w Superlidze Kobiet