- Do tego momentu byliśmy równorzędnym przeciwnikiem mimo, że słabo weszliśmy w to spotkanie, bo do czwartej minuty nie mogliśmy rzucić bramki z trzech dogodnych pozycji. W ostatnich kilku minutach pierwszej połowy znowu pojawiły się proste błędy. To ustawiło całe spotkanie, bo w drugiej połowie chociaż próbowaliśmy szarpać, to tej siły wystarczyło na piętnaście minut - powiedział Markuszewski.
- Mierzymy siły na zamiary. Problemem była właśnie ta kocówka przed przerwą. Zespół z Puław ma zbyt wartościowe zmiany, żebyśmy mogli utrzymać równe tempo gry. Cały czas musimy pracować nad koncentracją. W każdym meczu gramy takie pięć dziesięć minut gdzie tracimy bramki seriami. Tego musimy się wyzbyć - tłumaczył jeszcze.
Szkoleniowiec Grupy Azoty próbował zaraz po meczu wyjaśnić przyczyny tak nagłego spadku jakości gry swoich podopiecznych. Z jednobramkowego prowadzenia do przerwy tracili do Azotów już siedem trafień. - Patrząc po zagrywkach, które zaproponowali środkowi rozgrywający to bardziej nie zadziałały głowy. Chcieli bezpiecznie utrzymać piłkę i to nas trochę zgubiło. Z takim zespołem jak puławski nie można grać bezpiecznie, tu trzeba ryzykować, żeby utrzymać się w grze jak najdłużej. Kilka takich trochę szalonych akcji przyniosło skutek.
Zobacz także:
Skuteczne zabiegi Dawida Dawydzika -->
ZOBACZ WIDEO: ME siatkarzy. Polska - Niemcy. Heynen wzorowo rozpracował rywali. "Książeczka Vitala była przeogromna"