Podsumowanie debiutanckiego sezonu Dawida Dawydzika. "Szkoda straconej szansy"

Materiały prasowe / Grupa Azoty Tarnów / Na zdjęciu: Dawid Dawydzik (z piłką) w meczu z Grupą Azoty Tarnów
Materiały prasowe / Grupa Azoty Tarnów / Na zdjęciu: Dawid Dawydzik (z piłką) w meczu z Grupą Azoty Tarnów

Nie taki miał być finał sezonu ligowego dla Azotów Puławy. Przez szalejącego koronawirusa rozgrywki zostały zakończone. Dla klubu oznacza to miejsce tuż za podium rozgrywek. Między innymi o odczuciach z tym związanych mówi obrotowy Dawid Dawydzik.

Daniel Kordulski, WP SportoweFakty: W poniedziałek ogłoszono decyzję o zakończeniu rozgrywek PGNiG Superligi (TUTAJ). Liga została rozstrzygnięta po dwudziestu kilku seriach spotkań, bez decydującej gry o medale. Jak pan przyjął tę wiadomość? 

Dawid Dawydzik, obrotowy Azotów Puławy: Praktycznie od dwóch tygodni wszyscy byliśmy na w jakiś sposób przygotowani. Po meczu z PGE VIVE powiedziano nam, że treningi są zawieszone, widzieliśmy jak rozwija się sytuacja w Polsce i na świecie, więc trochę się z tym oswajaliśmy. Kiedy jednak zapadła ostateczna decyzja, nie ukrywam, że byliśmy trochę "wkurzeni" i powstał niedosyt, bo wiadomo o jaki cel mieliśmy w tym sezonie walczyć. Tymczasem zakończyliśmy go na czwartym miejscu, mówi się, że najgorszym, bo to ani podium, ani dół tabeli. Na pewno czujemy niedosyt, ale wiemy, że inaczej być nie może.

Dokładnie takie było moje skojarzenie, czwarte miejsce musi być frustrujące, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że stracił pan szansę gry o swój pierwszy medal.

Przed przyjściem do Azotów byłem na to nastawiony. Może na początku sezonu pogubiliśmy trochę punktów, ale wiadomo było, że wszystko rozstrzygnie się w rundzie finałowej. Nasza forma były szykowana właśnie na ten etap. Można teraz gdybać, jakby to wyglądało. Mówi się, że na przykład Górnik Zabrze wyglądał lepiej od nas, ale mecze w decydującej fazie by to rozstrzygnęły.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetny trening bramkarza na czas koronawirusa. Sam strzelał, sam bronił...

Jak w takim razie wygląda sytuacja z treningami od momentu kiedy wiadomo, że sezon dla was praktycznie się zakończył?

Nic się nie zmieniło. Nadal codziennie dostajemy rozpiski na treningi tlenowe i interwałowe, do tego dochodzą ćwiczenia siłowe; wykonujemy to dwa razy dziennie. Musimy koniecznie podtrzymywać obecną formę, bo nie wiadomo kiedy wrócimy do hali. Trenujemy mocno, nie ma mowy o roztrenowaniu.

Jakby pan podsumował swój pierwszy sezon w Puławach? Było coś co jakoś szczególnie zaskoczyło po przyjściu z Zagłębia?

Na pewno to klub walczący o wyższe cele. Tutaj była nim walka o medal. W Lubinie chcieliśmy zagrać w ósemce najlepszych drużyn ligi. Aspiracje w Azotach były więc na pewno większe. Zawodnicy są bardziej doświadczeni. Dużo grałem, rozwinąłem się, a dzięki temu udało mi się znaleźć w kadrze na mistrzostwa Europy i jestem z tego dumny. Zasmakowałem też trochę innej piłki ręcznej w pucharach, choć tutaj można czuć jakiś niedosyt, że szybko z nich odpadliśmy. Szkoda tylko szansy na medal, ale mam jeszcze tu kontrakt na dwa lata i zobaczymy jak to się dalej rozwinie.

A propos kontraktu, czy jakieś kluby z zagranicy nie dopytywały się już o Dawida Dawydzika po ostatnich udanych dwóch sezonach, w Zagłębiu i teraz w Azotach? Był taki temat?

Jakiś temat to jest, ale póki co jestem związany z tym klubem przez kolejne dwa sezony i na razie chce się skupić na zdobyciu medalu w Polsce. Potem będę myślał o tym co dalej, jeśli oczywiście będzie się to układać tak jak do tej pory.

Eksperci od piłki ręcznej bardzo często chwalili pana za grę w zakończonym sezonie. Dotyczyło to meczów klubowych, ale też w Biało-Czerwonych barwach, chociażby podczas mistrzostw Europy. Jakby pan podsumował ten drugi etap, czyli grę w reprezentacji na tak dużej imprezie? 

Ucieszyło mnie już to wcześniejsze powołanie na cały okres przygotowawczy, turnieje w Tarnowie i w Hiszpanii. Najpierw z dobrej strony pokazałem się w tym pierwszym, dzięki czemu trener dał mi szansę gry w ostatnim etapie przygotowań w hiszpańskiej Torrelavedze. Można powiedzieć, że stopniowo budowałem sobie zaufanie trenera na tych turniejach, a mistrzostwa były tego takim zwieńczeniem. Może nie grałem w nich zbyt dużo, ale każda minuta, czy bramka na takiej imprezie na pewno zaprocentują w przyszłości. To było superdoświadczenie, czuję się mocniejszy psychicznie.

W jakim kierunku będzie teraz zmierzała reprezentacja? Jak wiemy wszystkie wielkie nazwiska, jeszcze z czasów trenera Bogdana Wenty, zakończyły kariery, drużyna narodowa przechodzi zmianę pokoleniową. Jak pan widzi te zmiany?

Na pewno potrzeba czasu, bo nawet te ostatnie spotkania podczas mistrzostw pokazywały, że z każdym meczem gramy lepiej. Trener Patryk Rombel wprowadza swoją wizę piłki ręcznej, wzorowanej na tej hiszpańskiej. Wszystkie grupy młodzieżowe od początku idą tym trybem. Jak mówiłem, żeby załapać ten schemat i to granie potrzeba czasu. Wydaje mi się jednak, że idzie to w dobrym kierunku. Najbliższy cel to awans do mistrzostw świata.

Wracając jeszcze do spraw klubowych - od lipca pierwszym trenerem w Puławach będzie Lars Walther, znany już z pracy w naszym kraju. Czy zasięgał pan może języka u kolegów, którzy u niego grali, jak wygląda praca z tym szkoleniowcem?

Pamiętam go z czasów pracy w Płocku. Oglądałem mecze, w których zdobywał z Wisłą złote medale mistrzostw Polski. Słyszałem, że bardzo trzyma się z szatnią, to znaczy ma dobry kontakt z zawodnikami, jest zżyty z nimi. Nie wiem jak to wygląda pod względem taktycznym, ale spodziewam się, że będzie preferował styl skandynawski, ale szczegółów oczywiście nie znam.

Z tego co udało mi się sprawdzić miał pan w swojej karierze epizod na rozegraniu, grając w Śląsku Wrocław.

Zgadza się. Był kiedyś artykuł w WP SportoweFakty o mojej drodze sportowej, którą do tej pory przeszedłem. W Śląsku grałem na lewym rozegraniu i nawet udało mi się rzucić ponad sto bramek.

Można więc liczyć, że Dawid Dawydzik w kolejnym sezonie pojawić się na rozegraniu, czy to raczej zamknięty rozdział pana kariery? 

(Śmiech). Na pewno na grę w Superlidze to zamknięty rozdział, ale chciałbym jeszcze kiedyś wrócić to tego. Może w jakiejś niższej lidze uda się znowu spróbować. To było fajne doświadczenie, taka odskocznia, ale teraz na pewno zostaję przy pozycji obrotowego.

Zobacz także: Piłkarze ręczni oburzeni propozycją EHF -->

Źródło artykułu: