W tym roku zmagania w Lidze Mistrzów to już nie tylko ogromne obciążenie fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne. Pandemia koronawirusa daje się wszystkim we znaki - jeszcze w poniedziałek nie wiadomo było, czy spotkanie w Norwegii dojdzie do skutku. Okazało się bowiem, że dwóch zawodników MOL-Picku Szeged, którzy przebywali na boisku podczas meczu w Kielcach, po powrocie na Węgry otrzymało pozytywne wyniki testu na SARS-CoV-2. Na szczęście po dwukrotnych testach wszyscy kielczanie okazali się zdrowi. Ile nerwowości wprowadziło to w przygotowania mistrzów Polski i jak mocno te te przygotowania skomplikowały, wiedzą jednak tylko oni.
Nie tylko w szeregach mistrzów Polski było nerwowo. Dużym osłabieniem Elverum był brak w składzie gospodarzy Alexandra Blonza. Skrzydłowy był najskuteczniejszym graczem swojej drużyny w starciu z FC Porto - rzucił aż dziesięć bramek i walnie przyczynił się do odrobienia strat i zwycięstwa Norwegów w Portugalii.
Obie drużyny już od pierwszych minut narzuciły bardzo szybkie tempo gry. Mocniejsze wejście w mecz zaliczyli żółto-biało-niebiescy. Znów wielka w tym zasługa Andreasa Wolffa, który zanotował kolejny fantastyczny występ. W ofensywie po profesorku piłki rozprowadzał natomiast Igor Karacić, a bombami z drugiej linii wykańczał je Władisław Kulesz.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie naśladujcie ich! Jeden błąd i tragedia gotowa
Nie minęło nawet dwadzieścia minut, a szczypiorniści Łomży Vive Kielce prowadzili już pięcioma trafieniami, a ich gra wyglądała niemal bezbłędnie.
Mistrzowie Polski mocno zadrżeli jednak chwilę później, gdy na parkiet z grymasem bólu padł Haukur Thrastarson. Islandczyk pobiegł do kontry, rzucił swoją pierwszą w karierze bramkę w Lidze Mistrzów, a przy upadaniu w nienaturalny sposób wykręciło się jego kolano. Wyglądało to fatalnie, a młody zawodnik z boiska zszedł przy pomocy fizjoterapeutów.
Kielczan ta sytuacja nie wybiła z rytmu, a przed przerwą zdołali jeszcze powiększyć swoje prowadzenie do siedmiu bramek.
Przewaga mistrzom Polski przydała się w drugiej połowie, bo po powrocie na boisko gospodarze znacznie poprawili swoją grę. Przede wszystkim wzmocnili defensywę, kilka bardzo ważnych obron zapisał na swoim koncie Emil Kheri Imsgaard i straty Norwegów zaczęły topnieć.
Ostatnie minuty należały jednak do podopiecznych trenera Dujszebajewa. Kielczanie ostatecznie 31:22.
Liga Mistrzów, 3. kolejka:
Elverum Handball - Łomża VIVE Kielce 22:31 (11:18)
Elverum: Fries, Imsgard - Abalo 1, Sorensen, Pujol 5, Hedberg, Fingren 3, Nilsen-Nyygard 3, Schonningsen, Mathe 5, Pettersen, Solstad 3, Langaas 2, Svensson Aspenback, Grondahl, Larsen
Łomża Vive: Kornecki, Wolff - Lijewski, Karacić 3, Alex Dujshebaev, Tournat 5, Gudjonsson 1, Gębala, Karalek 2, Kulesz 3, Fernandez Perez 3, Daniel Dujshebaev 4, Moryto 3, Vujović 4, Sićko 1, Thrastarson 1
Czytaj też:
Medyczny transfer Orlen Wisły Płock
Wykluczenie za sprzeciw. Białoruski klub podpadł Łukaszence