Liga Mistrzów. Kolejne punkty Mieszkowa Brześć. Grał Paczkowski

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Jonas Kallman
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Jonas Kallman

Mieszkow Brześć pnie się w tabeli grupy A. Białorusini wygrali w czwartek z MOL-Pick Szeged i mają na swoim koncie już 6 punktów.

Rzadki to ostatnio widok - kibice na trybunach. Jednak nieliczni, ale fanatyczni sympatycy Mieszkowa stawili się w czwartek w hali, żeby dopingować swoich ulubieńców. Na Białoruś zawitał MOL-Pick Szeged. Węgrzy na mecz w Brześciu wybrali się w zdecydowanie mocniejszym składem, niż byli w stanie wystawić w poprzednich spotkaniach. Do dyspozycji Juana Carlosa Pastora powrócili bowiem Dean Bombac, Borut Mackovsek oraz Richard Bodo. Do pełni szczęścia brakowało wciąż kogoś na prawym rozegraniu; mimo to hiszpański szkoleniowiec miał zdecydowanie więcej możliwości niż w ostatnich spotkaniach.

Powrót trzech liderów dało się odczuć już na samym początku. Pick nie oszczędzał się jak w poprzednich meczach. Odmieniona druga linia (Bodo-Canellas-Bombac) z każdą minutą rozpędzała się coraz bardziej. Grę Węgrów oglądało się zdecydowanie lepiej niż chociażby w meczu z Porto.

Gospodarze nie chcieli być gorsi. W szczególności do serca wziął to sobie Stas Skube, który siał popłoch w szeregach Picku. Na nic zdawały się próby złapania Słoweńca na błąd, nie pomagały także rozwiązania siłowe. Po 20 minutach 5 bramek z 9 było jego autorstwa. Do przerwy na prowadzeniu byli jednak gracze z Segedynu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowa rola Anity Włodarczyk

Po zmianie stron Pick wrócił do znanego motywu z wycofaniem bramkarza. Manewr ten nie wyszedł Madziarom za dobrze. Podopieczni Pastora bardzo szybko stracili 6 bramek, co skończyło się ostrą reprymendą od ich opiekuna podczas przerwy na żądanie. A dla graczy Mieszkowa, mających za plecami świetnie dysponowanego Ivana Pesicia, było to niczym woda na młyn.

Im bliżej końca spotkania, tym więcej było błędów w grze Węgrów. Tu w bramkę nie trafił Miklos Rosta, tam piłka wypadła z rąk Bombacowi. Pick wyraźnie musi nabrać rytmu meczowego, w innym wypadku może długo nie zabawić w Lidze Mistrzów.

Goście zerwali się jeszcze pod koniec meczu, ale to było już za mało. Mieszkow wygrał 26:24. Paweł Paczkowski, który pojawił się jeszcze przed końcem pierwszej połowy, zaliczył 2 trafienia.

Liga Mistrzów, grupa A

Mieszkow Brześć - MOL-Pick Szeged 26:24 (11:12)
Mieszkow:

Pesic, Usik - Jurynok 2, Skube 6, Szumak 2, Baranow, Santałow 1, Razgor, Paczkowski 2, Budzeika, Selwasiuk 1, Waliupow 2, Malus 7, Vranjes 2, Panic 1.
Pick:

Alilovic 1, Mikler - Kecskes, Canellas 5, Sostaric 7, Bajusz, Rea, Stranovsky, Bombac 3, Rosta 2, Toth, Mackovsek, Fekete, Kallman 2, Żytnikow, Bodo 4

Czytaj także:
-> gwiazdy w Kielcach
-> zakażenia w Stali Mielec

Komentarze (1)
avatar
Maxi-102
22.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Co potrafi wirus zrobić z drużyną...Pick....drużyna wymieniana do 4FF...może nie wyjść z grupy.....Ich ten wirus dotknął od początku sezonu i trzyma....każdą drużynę może to spotkać....:)