PGNiG Superliga. Wielkie emocje w Zabrzu. Energa MKS Kalisz lepsza od Górnika

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mateusz Kus, Robert Kamyszek, Adam Pacześny
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mateusz Kus, Robert Kamyszek, Adam Pacześny

W 10. kolejce PGNiG Superligi szczypiorniści Energi MKS Kalisz po niezwykle zaciętym spotkaniu pokonali Górnik Zabrze. Gracze Tomasza Strząbały wygrali 25:24.

Szczypiorniści z Zabrza i Kalisza rozegrali w poniedziałek niezwykle emocjonujące zawody. Spotkanie już od początku było bardzo zacięte i przez większą jego część przypominało prawdziwe przeciąganie liny.

Na pierwszą bramkę starcia trzeba było poczekać aż do 5. minuty. Nieco lepsze otwarcie zaliczyli gospodarze, którzy na prowadzenie wyszli po dwóch świetnych trafieniach Iso Sluijtersa. W błyskawicznej odpowiedzi dwukrotnie skutecznymi akcjami popisał się natomiast Robert Kamyszek i widać było, że przyjezdni łatwo nie odpuszczą.

Natychmiast zareagował trener Marcin Lijewski i już po ośmiu minutach gry poprosił o czas dla swojej ekipy. Przerwa w grze i uwagi szkoleniowca przyniosły oczekiwany skutek, bo po powrocie na boisko jego zawodnicy rzucili trzy bramki z rzędu. Tego płazem nie mógł puścić z kolei Tomasz Strząbała i tym razem to on poprosił o możliwość rozmowy ze swoją drużyną.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta

Widać było, że kaliszanie są niezwykle mocno zmotywowani i że dużo poświęcili na przygotowanie taktyczne. To przyniosło efekt, bo bardzo szybko odrobili straty, doprowadzili do remisu i prowadzili z Górnikiem wyrównaną walkę.

W pierwszej połowie to defensorzy byli głównymi bohaterami spotkania. Zarówno Jakub Skrzyniarz, jak i Łukasz Zakreta odbili kilka niezwykle ważnych piłek i momentami siali postrach u rywali. Doskonała postawa obrońców sprawiła, że graczom ofensywnym trudno było pokazać się z dobrej strony. Były fragmenty, gdy na parkiecie panował spory chaos, a zawodnicy obu ekip nie potrafili powściągnąć nerwowości. Nie brakowało strat, fauli w ataku, przestrzelonych nawet o kilka metrów od bramki rzutów.

Sytuacja zmieniła się w drugiej połowie - nie minęła nawet minuta od wyjścia zawodników z szatni, a na tablicy wyników przybyło już trzech trafień. Przez bardzo dużą część tej partii gra toczyła się systemem bramka za bramkę. Na kwadrans przed końcem czerwoną kartkę z gradacji kar zobaczył Krzysztof Łyżwa i Górnik znalazł się w tarapatach.

Chwilowe kłopoty gospodarzy błyskawicznie wykorzystali kaliszanie, tym razem to oni zaliczyli trzy trafienia z rzędu i znaleźli się w dużo korzystniejszym położeniu. Zabrzanie nie odpuszczali, mocno napierali na rywali, czego efektem była niezwykle emocjonująca końcówka. Przyjezdni nie dali sobie jednak wyrwać zwycięstwa i ostatecznie wygrali 25:24. Aż dziewięć trafień zapisał na swoim koncie Mateusz Góralski.

PGNiG Superliga Mężczyzn, 10. kolejka:

Górnik Zabrze - Energa MKS Kalisz 24:25 (9:10)

Górnik: Galia, Skrzyniarz - Kondratiuk 5, Sluijters 4, Buszkow 3, Tomczak 2, Czuwara 2, Bondzior 2, Dudkowski 2, Gogola 2, Bis 1, Adamuszek 1, Łyżwa, Daćko

Energa MKS: Zakreta, Krekora - Góralski 9, Adamski 3, Pilitowski 3, Szpera 3, Kamyszek 3, Pilitowski 2, Kus 2, Makowiejew, Krępa, Misiejuk, Drej

Czytaj też:
Długa przerwa nie zaszkodziła Azotom Puławy
Kielczanie wciąż na zwycięskiej ścieżce 

Komentarze (0)