PGNiG Superliga. Klasyk na miarę nowych czasów. Łomża Vive Kielce zdemolowała Orlen Wisłę Płock

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: zawodnik drużyny Orlen Wisła Płock Niko Mindegia (z prawej) i Krzysztof Lijewski (z lewej) z zespołu Łomża Vive Kielce
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: zawodnik drużyny Orlen Wisła Płock Niko Mindegia (z prawej) i Krzysztof Lijewski (z lewej) z zespołu Łomża Vive Kielce

Senna atmosfera, wolne tempo i przede wszystkim jednostronne spotkanie. Płocko-kieleckie starcie nie miało wiele wspólnego z tradycyjną wojenką. Zwłaszcza że Łomża Vive Kielce zdemolowała Orlen Wisłę Płock 31:19.

Kto da więcej. I to niekoniecznie pod względem sportowym. "Święta wojna" była tym razem starciem zranionych, co miało odzwierciedlenie w tempie. Łomża Vive Kielce z powodu siedmiu zakażeń koronawirusem przez dwa tygodnie siedziała w zamknięciu, spotkała się dopiero na dwa dni przed meczem. Przygotowania? Właściwie tylko w teorii, przecież nie wszyscy znieśli wirusa zupełnie neutralnie.

Nic dziwnego, że przed meczem kielczanom towarzyszyła niepewność, wręcz asekuracja. Może nie wszyscy byli w najlepszej dyspozycji, ale przynajmniej trener Tałant Dujszebajew miał do dyspozycji prawie całą kadrę. Pod tym względem Orlen Wisła Płock przelicytowała odwiecznych rywali. W składzie nie znalazło się aż sześciu zawodników, w tym trzech z pierwszej siódemki (Zoltan Szita, Przemysław Krajewski, Alvaro Ruiz). Zupełnie brakowało prawych rozgrywających, na tej pozycji zagrał pojawiający się tam od wielkiego dzwonu Michał Daszek. Możliwość rotacji? Prawie żadna.

Trochę trwało zanim Nafciarze w ogóle poukładali grę. Niko Mindegia robił co mógł, starał się szukać kolegów. Co z tego, skoro Jeremy Toto - praktycznie nieomylny w ostatnich tygodniach - koszmarnie pudłował, a reszta odbijała się od doskonale broniącego Andreasa Wolffa. Leo Dutra na rzucenie jednego bramki "potrzebował" średnio jednej pomyłki. Już dawno w Superlidze nie było takiego rewolwerowca jak Brazylijczyk. Bez namysłu, ile fabryka dała. Do przerwy dorobek - nazwijmy to - nietuzinkowy (5/11).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: LeBron James trenuje z córką

To nie tak, że Łomża Vive postawiła jakieś nadzwyczajne warunki, nie uniknęła wtop. Mózg drużyny działał jednak jak należy. Alex Dujshebaev prowadził grę jak na lidera przystało, indywidualnie wciąż dużo dawał też Krzysztof Lijewski, dla którego to jedna z dwóch ostatnich "świętych wojen" po tej stronie rzeki. Wyglądało to tak, jakby mistrzowie Polski nie wrzucili nawet wyższego biegu. Albo po przerwie na tyle było ich stać.

Przez lata wszyscy przyzwyczaili się nie tylko do gorącej temperatury na trybunach, a także do nieustannej wymiany ciosów i spięć. Może nieraz zaiskrzyło po starciach, ale to tyle z dawnej atmosfery. Łomża Vive dominowała, czasem aż przykro patrzyło się bezradność Nafciarzy. Dujshebaev rozprowadzał piłki jak chciał, obrona z dobrze wyglądającym Tomaszem Gębalą pacyfikowała jakiekolwiek działania. Przez kwadrans drugiej połowy Wisła rzuciła tylko dwie bramki! Różnica błyskawicznie urosła do 10 bramek. Czy coś tu trzeba dodawać? Trudno uwierzyć, że Wisła była w rytmie meczowym, z kolei rywale trenowali głównie w domowym zaciszu.

Niech najlepszym podsumowaniem będzie trafienie Branko Vujovicia. Czarnogórzec rzucił w zasięgu Ivana Stevanovicia, piłka wturlała się do bramki po rękach zdezorientowanego Chorwata. Ostatni kwadrans był powolnym umieraniem Nafciarzy.

Jeśli ktokolwiek w Płocku łudzi się jeszcze, że to jest ten sezon, ten przełomowy, to trzeba mu pogratulować optymizmu. Łomża Vive pozostaje niepokonana, Wisła ma już na koncie dwie porażki. I -12 w bezpośrednim starciu. Biorąc pod uwagę całokształt ostatnich dni, to była deklasacja. Żeby nie napisać ostrzej.

Orlen Wisła Płock - Łomża Vive Kielce 19:31 (12:14)

Orlen Wisła: Morawski (2/18 - 11 proc.), Stevanović (3/18 - 17 proc.) - Dutra 6, Komarzewski 4, Serdio 3, Daszek 3, Mindegia 2, Mihić 1, Lemanowicz, Toto, Czapliński, Terzić, Stenmalm, Vejin
Karne: 1/3
Kary: 8 min. (Mindegia, Toto, Czapliński, Terzić)

Łomża Vive: Wolff (13/24 - 53 proc.), Kornecki (4/11 - 36 proc.) - Karalek 5, Fernandez 4, A. Dujshebaev 3, Moryto 3, Vujović 3, D. Dujshebaev 3, Lijewski 2, Gudjonsson 2, Gębala 2, Karacić 1, Olejniczak 1, Tournat 1, Kulesz 1, Sićko 
Karne: 2/2
Kary: 14 min. (D. Dujshebaev - 6 min. Karalek - 4 min., Gębala, Kulesz - po 2 min.)

ZOBACZ:
Flensburg ma dwóch graczy na celowniku
Kluczowy mecz w Wieluniu

Komentarze (225)
avatar
kck
15.12.2020
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
13 asyst Alexa. 
avatar
kuba859
15.12.2020
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
ale Sabate już dawno powinien dostać szabelkę w ręke, o czym my kurde mówimy. Gościu jest 3 sezon w Płocku i przecież prezes mówił, że to trener odpowiada za politykę transferową, ma w tej spra Czytaj całość
avatar
Maribor
14.12.2020
Zgłoś do moderacji
7
1
Odpowiedz
Jeszcze tradycyjny top listy przebojów: 
avatar
kck
14.12.2020
Zgłoś do moderacji
3
0
Odpowiedz
Drugi przykład, przy 2 słoweńskich ŚR(Skube, Malus) to Panić wyrasta na egekutora w LM 41 bramek w 8 meczach, 2 mniej niż Dika Mem i 1 mniej niż Alex. 
avatar
Miasto mistrzów - Kielce
14.12.2020
Zgłoś do moderacji
7
0
Odpowiedz
Piękne podsumowanie Andrzeja na temat postawy klubu, który stoi w miejscu pod okiem Sabate. Trenera czeka ten sam los, który spotkał poprzedników, po 3 latach szabelka w dłoń i do drzwi.