PGNiG Superliga. Torus Wybrzeże znów wygrało po świetnej końcówce. Krzysztof Kisiel: Niektórzy zawodnicy nie dowierzają

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: zawodnicy Torus Wybrzeża Gdańsk
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: zawodnicy Torus Wybrzeża Gdańsk

Torus Wybrzeże drugi raz z rzędu uciekło spod topora i zakończyło mecz zwycięstwem. - Niektórzy zawodnicy nie dowierzają, że można zrobić coś takiego - powiedział Krzysztof Kisiel, który zdradził też jak wygląda sytuacja kontuzjowanych zawodników.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Drugi raz z rzędu Torus Wybrzeże zwyciężyło na wyjeździe w dramatycznych okolicznościach. Czy nie da się wygrać meczu spokojniej, bez przyprawiania kibiców o stany przedzawałowe?

Krzysztof Kisiel, trener Torus Wybrzeża Gdańsk: To prawda, drugi raz na wyjazdach wygrywamy po podobnym scenariuszu, chociaż tym razem dało nam to jeden punkt mniej niż w Tarnowie. Na pewno trzeba oddać zespołowi to, że walczył do końca. Dziewięć minut przed końcem przegrywaliśmy sześcioma bramkami, a sześć minut później trzema. Gdybyśmy popełnili mniej błędów własnych i byli skuteczniejsi w ataku, mecz byłby wyrównany przez większą część.

Z jednej strony zdobyliście punkt mniej niż w Tarnowie, z drugiej patrząc na przebieg spotkania, ta wygrana wydaje się być cenniejsza.

Na pewno gospodarze byli bardziej zawiedzeni, bo liczyli na komplet punktów i uciekło im to po naszej grze w końcówce, po czym jeszcze przegrali rzuty karne. Niektórzy zawodnicy nie dowierzają, że można zrobić coś takiego, ale to wszystko pokazuje, że sport i piłka ręczna powodują olbrzymie emocje. Nie ma stuprocentowych faworytów.

Nie ma też zespołów, które wyraźnie odstają i niczego nie dają lidze. Ktokolwiek spadnie, będzie go żal.

Według mnie jest to efekt wprowadzenia ligi zawodowej. Ten sezon pokazuje, że był sens by ją założyć. Większość spotkań jest bardzo wyrównana i to podwyższa poziom. Obecnie nie mamy fizycznie kibiców w hali i nam ich brakuje, jednak poziom sportowy wzrasta. Mam nadzieję, że dzięki temu podniesie się też nasza reprezentacja.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków

Czy nie jest tak, że Torus Wybrzeże w pewnym stopniu robi rywalom to, co oni robili wam? Mecze na styku gdańska drużyna jeszcze kilka miesięcy temu raczej przegrywała.

Może mamy trochę szczęścia, ale trzeba mu też dopomóc pracą. Dużo trzeba poprawiać na treningach i idzie to małymi kroczkami do przodu. Jako trener zdaję sobie sprawę nad którymi elementami musimy pracować, by wykorzystywać sytuacje - szczególnie w ataku, bo w obronie mamy swój potencjał. Jak pomożemy szczęściu, to my wywozimy punkty i chcemy by było to jak najczęściej.

Obecnie musi pan sobie radzić bez Mateusza Wróbla, Jakuba Powarzyńskiego, Leonardo Comerlatto i Daniela Leśniaka. Kiedy wrócą na boisko?

Wróbel nie zagra do końca tego roku. W styczniu wróci na pierwsze treningi. Powarzyński 7 grudnia przeszedł operację kolana po tym jak zerwał więzadła i do końca sezonu nie zagra. Na lipiec-sierpień młody zawodnik powinien wrócić do zespołu. W kontekście Leonardo jest dłuższa historia, bo miał naciągnięcia w pachwinie i ciągle odczuwa ból. Będzie potrzebował czasu, by to się zagoiło i też w styczniu go zobaczymy na parkietach.

Został nam tylko jeden mecz z Azotami i możliwe, że Leśniak będzie w kadrze. Ma zgodę lekarza, aczkolwiek nie przeprowadził z nami tylu jednostek treningowych by być w pełni gotowy. Warto też nadmienić, że Franco Gavidia nie przeprowadził w tym tygodniu ani jednego treningu. Wziął na siebie odpowiedzialność i po rozgrzewce czuł się gotowy. Pomógł nam w obronie i rzucił ważną bramkę.

Wybrzeże ma liczną młodzież. Czy myślicie o dokooptowaniu juniorów do kadry pierwszego zespołu? Choćby przykład Jeremiego Stojka pokazuje, że warto.

Jak weźmiemy zawodnika do gry, to zabierzemy miejsce komuś innemu. Z jednej strony mamy ustaloną kadrę, z drugiej być może już w styczniu nastąpią zmiany. Obserwujemy wielu młodych ludzi grających w strukturach Wybrzeża, z którymi chcemy współpracować. To oczywiście melodia przyszłości. Obecnie mamy w składzie choćby Dawida Wodzińskiego, który dostaje na razie mniej okazji. Trzeba zasilać drużynę swoimi graczami, ale żeby dokooptować do superligowej drużyny 17-latka, musi się on bardzo wyróżniać w swojej kategorii wiekowej.

A czy nie kusi pana by czasami dać więcej szans Wodzińskiemu? Choćby w meczu w Lubinie, gdzie bramkarze w I połowie odbili jedną piłkę, wydawało się to racjonalne.

Trenerem bramkarzy jest Sebastian Suchowicz i to on się nimi zajmuje na co dzień oraz decyduje o zmianach. My też ze sobą rozmawiamy i dajemy sugestie. Była myśl by wszedł z Zagłębiem jak wynik był wysoki, jednak obrona zafunkcjonowała i zaczęło to lepiej wyglądać w końcówce spotkania. Na pewno nad formacją bramkarzy musimy pracować.

Czytaj także: 
Wojna inna niż wszystkie. Duże napięcie w powietrzu
PGNiG Superliga odpowiada Azotom Puławy

Źródło artykułu: